Ilekroć jestem w Berlinie widzę odmienione miasto a każdy przyjazd to odkrywanie go na nowo. Jedno od upadku muru się nie zmienia - Berlin to europejska stolica wolności i miejsce, gdzie możesz być po prostu sobą.
Tym razem odwiedziłem Berlin na zaproszenie VisitBerlin - biura promocji miasta oraz PinkPillow - marki, która promuje hotele przyjazne osobom LGBTI. Przeczytajcie, co zobaczyłem, co przeżyłem no i co zjadłem :-) podczas tej wyjątkowej wycieczki.
Najszybciej do stolicy Niemiec dostaniecie się z Krakowa i Warszawy. Oba miasta mają bezpośrednie połączenia lotnicze z Berlinem. Z krakowskich Balic możecie polecieć Ryanairem a z Warszawy LOT-em lub EasyJetem. Bilety można upolować już za mniej niż 200 PLN w obie strony a lot trwa niewiele więcej niż godzinę. Lądując na lotnisku Schönefeld pozostanie Wam jeszcze 20 km do centrum Berlina. Ten ostatni odcinek możecie pokonać koleją miejską, co zajmie Wam 40-60 minut. Warto rozważyć zakup karty Berlin Welcome Card, dzięki której będziecie mogli korzystać bez dodatkowych opłat z całej sieci komunikacji miejskiej. Koszt takiej karty to 19,90 - 22,90 EUR za 48 godzin lub 28,90 - 30,90 EUR za 72 godziny. Karta uprawnia także do wielu zniżek. Darmowy przewodnik wraz z mapką są również wliczone w cenę. Berlin Welcome Card można nabyć na stoisku VisitBerlin w głównej hali terminalu B oraz przez internet. Z Wrocławia, Śląska czy Poznania Berlin najwygodniej będzie odwiedzić samochodem bądź pociągiem.
W odróżnieniu od wielu europejskich metropolii noclegowym numerem jeden nie jest tu Airbnb. Aby zahamować postępującą gentryfikację (zmianę charakteru) najmodniejszych dzielnic w turystyczne getta, znacznie ograniczono tu działalność amerykańskiej firmy. Miastu wyszło to na dobre a oferta noclegowa nie pozostawia nic do życzenia.
Pink Pillow, czyli specjalna oferta noclegowa dla społeczności LGBTI
Dla osób LGBTI stolica Niemiec ma wyjątkową ofertę. Organizacja turystyczna Visit Berlin zrzeszyła pod wspólną marką Pink Pillow hotele szczególnie polecane dla naszej społeczności. Możecie być pewni, że tu nikt nie będzie krzywo patrzył, gdy poprosicie o małżeńskie łoże i gdzie bez problemu dowiecie się czegoś najpopularniejszych atrakcjach dla osób LGBT. Hotele zrzeszone w Pink Pillow angażują się także w projekty na rzecz tęczowej społeczności. Oferta składająca się obecnie z 65 hoteli przygotowana jest na każdą kieszeń. Znajdziecie tu nocleg za 20 EUR za osobę jak również luksusowe hotele, gdzie za noc trzeba zapłacić blisko 1.000 PLN.
Ja oraz towarzyszące mi dziewczyny z „This Is Klenska“ - czyli Kate i Lenska, Karol i Dominik z KaDo oraz Jej Perfekcyjność mieliśmy wyjątkowe szczęście, bo przygotowano dla nas pokoje w przepięknym „Hotel am Steinplatz“ nieopodal dworca Zoo. Hotel mieści się w secesyjnym gmachu zaprojektowanym przez Augusta Endella. W 2010 roku budynek został poddany gruntownemu remontowi a trzy lata później otwarty jako luksusowy hotel marki Autograph Collection amerykańskiego Mariotta. Nie jest to na pewno miejsce na każdy budżet, ale jeśli kieszeń Wam na to pozawala, to warto! Zdjęcia hotelu i pokojów znajdziecie w naszej galerii. Na mnie największe wrażenie zrobiły przepyszne śniadania i hotelowy bar, w którym przygotowywanie drinków i ich podanie kojarzy sie bardziej z laboratorium alchemika niż barem. Barman (bardzo przystojny) tłumaczył nam, że minimalistyczna forma ma pomóc w skoncentrowaniu się na smaku. Chyba się udało, bo na smakiem drinków wszyscy byli zachwyceni. Zresztą bar to obok wybitnej architektury wizytówka hotelu. W latach 50-tych i 60-tych w lokalu, który wówczas nosił nazwę Volle Pulle pojawiały się takie gwiazdy jak Brigitte Bardot, Romy Schneider i późniejsi laureaci Nagrody Nobla Heinrich Böll oraz Günter Grass.
Berlin, czyli gastronomiczny pępek świata
Nie wiem jak Wy, ale gdy jestem poza domem, to tematem numer jeden jest dobre jedzenie. Zanim opiszę atrakcje, które przygotował dla nas tym razem Berlin, poświęcę trochę miejsca berlińskim smakom... a raczej światowym smakom, bo stolica Niemiec dorównuje kulinarną różnorodnością takim miejscom jak Singapur czy Londyn. Nasza degustacja Berlina rozpoczęła się w restauracji Schwein (po niemiecku świnia - końcówka słowa Wein to wino), która oferuje międzynarodową kuchnię, drinki no i wino. Podano nam tu 5-daniowe menu, którego na pewno szybko nie zapomnę :-) Risotto z truflami, sernik z mascarpone... Nie jest to na pewno propozycja na szybki lunch, ale jeśli ktoś chciałby na przykład uczcić jakąś ważna rocznicę wyśmienitą, trochę uroczystą kolacją, to „Schwein“ będzie bardzo w porządku.
Przeciwieństwem dość ekskluzywnej "Świni" jest Curry 36. To po prostu budka z "Currywurst" czyli klasykiem niemieckich fastfoodów. Currywurst to grillowana biała kiełbaska, którą podaje się z gęstym sosem pomidorowym i bardzo dużą ilością przyprawy curry. Niemcy kochają currywurst tak bardzo, że poświęcili tej potrawie własne muzeum. Curry 36 przy dworcu Zoo, to jedno z bardziej kultowych miejsc tego typu w Berlinie. Właściciele poszli z duchem czasu i wprowadzili do swojej oferty także wersję wegańską, którą próbowałem wraz z dziewczynami z „This Is Klenska“. Zgodność z mięsnym oryginałem oceniamy bardzo wysoko :-)
W kulinarnej części programu nie zabrakło też wizyty we włoskim bistro w słynnym domu towarowym KaDeWe (Kaufhaus des Westens). Siedząc tu przypomniał mi słynny filmowy cytat: "Marian, tu jest jakby luksusowowo". Było luksusowo, smacznie i wcale nie tak drogo. Inny klimat panował w Mogg - w starym szkolnym budynku przy Auguststr. 11-13. Minimalistyczny wystrój, „hipserskość“, przepiękne wnętrza i prosta, międzynarodowa kuchnia ( oraz równie międzynarodowy personel).
Kulinarnym numerem jeden tej wycieczki są dla mnie jednak dwa inne miejsca. Pierwsze to BRŁO (nazwa nawiązuje do jednej z możliwych słowiańskich nazw Berlina) - rzemieślniczy browar i restauracja urządzona w morskich kontenerach! Możecie tu zjeść burgery, żeberka, pieczony boczek ale także świetne potrawy wegańskie i wegetariańskie. Ja zdecydowałem się na menu bezmięsne. Zjadłem nie tylko swoją porcję, ale pomogłem również Kate i Lenskiej. W moim menu obok puree z ziemniaków i fermentowanego czosnku znalazły się m. in. dzikie brokuły z serem owczym, burrata z grzybami i pokrzywą oraz buraki ze słodem. Ta kolacja to na pewno ścisła czołówka tego, co dotychczas jadłem, a zjadłem już w życiu dużo! Przepyszny posiłek mogliśmy zapijać ważonym na miejscu piwem, do którego też absolutnie nie można się przyczepić.
Drugie miejsce, które było dla mnie zupełnie wyjątkowe to pączkarnia Brammibal's Donuts. Podaje się tu pączki wegańskie z wymyślnym lukrem. Po dwóch pączkach z lukrem żurawinowym i orzechami pekan poszedłem po dokładkę i kolejne dwa pączki, które zawiozłem do Polski ku uciesze mojego chłopaka. Pączkarnie Brammibal's Donuts znajdziecie w kilku miejscach w Berlinie a dowiedziałem się o niej dzięki rekomendacji Marty Dymek.
Nie samym chlebem człowiek żyje, czyli atrakcje Berlina
Ale nie samym chlebem człowiek żyje. Oczywiście było także zwiedzanie. Klasyka dla osób LGBT to "Schwules Muesum" przy Lützowstraße 7. Nazwa w polskim tłumaczeniu oznacza dosłownie "gejowskie muzeum" i powstała w latach 80-tych, gdy skrót LGBT nie był jeszcze powszechnie używany. W części dostępnej publicznie największe wrażenie zrobiła na mnie instalacja dotycząca paragrafu 175, czyli przepisu, który penalizował w Niemczech kontakty homoseksualne. Paragraf 175 został w całości uchylony dopiero za rządów Helmuta Kohla w 1994 roku i to właśnie Kohl jest centralną postacią tej instalacji. Pod zdjęciem konserwatywnego polityka chrześcijańskiej partii, którym był Kohl, widnieją wizerunki wcześniejszych kanclerzy - wielu z nich to socjaldemokraci - którym ten nieszczęsny przepis najwidoczniej nie przeszkadzał. Pomyślałem sobie, że socjaldemokracja nie tylko w Polsce zawodzi osoby LGBT.
Mieliśmy ogromny przywilej krótkiej wizyty w bibliotece oraz archiwum muzeum. Tu znajdują się prawdziwe skarby. Obrazy, listy, czasopisma, plakaty, filmy na wszystkich nośnikach oraz niezliczone fotografie - wśród nich także fotografie erotyczne i pornograficzne, które mogłyby skompromitować niejedną prominentną osobę! Jest też niewielki polski regał. Tu obok archiwalnych numerów "Repliki" czy "Faceta" są też ślady po Queer.pl / Innastrona.pl!
Niewątpliwym punktem kulminacyjnym naszej wycieczki była nasza wizyta w teatrze rewiowym Friedrichstadt-Palast. Mogliśmy tam zobaczyć grany zaledwie od kilku miesięcy spektakl "VIVID - Grand Show". Czym jest rewia? Wszystkim! To muzyka, to trochę teatru, baletu i cyrku. To typ rozrywki, która ma wbić widza w fotel - no i wbiła!
Przed spektaklem mogliśmy zobaczyć scenę od zaplecza - a jest co zobaczyć, bo zajmująca 2854 m² scena jest największym tego typu obiektem na świecie - i porozmawiać z twórcami, w tym z uroczą Justyną z Krakowa - jedną z tancerek. Nad show pracowano ponad dwa lata a obok ekspertów i ekspertek od choreografii, muzyki, garderoby i aktorstwa w zespole VIVID pojawił się nawet modysta. Philip Treacy to wg mediów "najbardziej znany modysta na świecie". Fachowiec od nakryć głowy pracował m. in. dla Madonny i Lady Gagi. W przerwie spektaklu mogliśmy usiąść przy kieliszku prosecco, spędzić chwilę w wystawnych wnętrzach teatru zrobić fotkę "na ściance" i przez chwilę poczuć bardzo "na bogato" :-)
Najbardziej nietypowa atrakcja naszej wycieczki czekała nas na koniec. W sobotni wieczór udaliśmy się wraz z przewodnikiem Hendrikiem - rodowitym szwedem i obieżyświatem z wyboru - na wycieczkę po najbardziej tęczowej części miasta, czyli okolicach Nollendorfplatz w dzielnicy Schöneberg. Hedrik jako człowiek, który wszystko widział i którego nic nie zdziwi rozpoczął bardzo ostro i pokazał nam okoliczne sex-shopy :-) Zobaczyłem w nich rzeczy, o których istnieniu dotychczas nie wiedziałem, choć przyznam szczerze, że ta niewiedza akurat mi odpowiadała. W tej dyscyplinie nie można Niemcom odmówić fantazji. To właśnie tutaj odbywa się głośny festiwal BDSM "Folsom Europe", podczas którego w 2005 roku przemawiał ówczesny burmistrz miasta Klaus Wowereit. Nie są to moje klimaty, natomiast zrozumiałem co miał na myśli Hendrik, określając Berlin miastem, które "pachnie wolnością".
Miasto, które pachnie wolnością
Być może to jest klucz do sukcesu niemieckiej stolicy. Tu możesz robić wszystko, co jest zgodne z prawem i nie budzi to żadnych sensacji. Nasza wycieczka zakończyła się wizytą u przyjaciela naszego przewodnika, przesympatycznego Kalifornijczyka, który wiosnę, lato i jesień spędza już od lat w Berlinie. Dlaczego tak przewiązał się do stolicy Niemiec? Z tego samego powodu co Hendrik i miliony obcokrajowców, którzy mieszkają w Berlinie lub odwiedzają to miasto jako turyści. Oni wszyscy kochają wolność, którą tutaj czuć na każdym kroku.
BerlinCard: https://www.visitberlin.de/en/berlin-welcome-card#prices
Hotel am Steinplatz: http://www.hotelsteinplatz.com
Brammibal's Donuts: https://www.brammibalsdonuts.com
BRŁO: http://www.brlo.de
Restauracja Schwein: https://www.schwein.online
Imbis Curry 36: https://curry36.de
Frau Tonis Parfum: https://www.frau-tonis-parfum.com/en/
Schwules Museum: https://www.schwulesmuseum.de
Friedrichstadt-Palast: https://www.palast.berlin
VIVID Grand Show: https://www.palast.berlin/show/vivid-grand-show/
Gdyby twórcy "Little Britain" chcieli nakręcić odcinek o podróży Daffyda Thomasa do Berlina, mogliby tę relacje z wykorzystać jako gotowy scenariusz.
Może. Natomiast wątpię by Even i Isak ograniczyli się do wymienionych miejsc. Mimo wszystkich systemowych podobieństw na tym polega różnica między WB a Norwegią (Skandynawią).
wskazujący z jak wielkim rozwarstwieniem społecznym i wyzyskiem mamy do czynienia w Europie w XXI wieku:
'Z jednej strony widać luksusowe marki, w których jedna rzecz kosztuje tysiące złotych. Po zmierzchu w witrynach tych samych sklepów gromadzą się bezdomni, którzy często żyją za mniej niż kilka złotych dziennie.'
- To był obraz który widzieliśmy w i Barcelonie, i w Berlinie, i innych miastach Europejskich.
Nie było by dobrze dla nas (LGBTQ+), gdybyśmy pozostali na poziomie homopudelka czy neoliberalnych bajek. Zwłaszcza, jeśli świadomie pozostaniemy z konstruktorami dzisiejszego systemu. System się zapadnie, prawne zabezpieczenia też, z czym wtedy pozostaniemy..? Może warto zadać sobie takie pytania już teraz.
Natomiast (odnosząc się do innego wątku), nie ma możliwości stworzenia systemu przyjaznego LGBTQ+ w obrębie systemu pozwalającego na wyzysk. Pokazuje to także sytuacja gejów zwłaszcza na prowincji USA (mimo prawnych zabezpieczeń federalnych). Także pornografia (jako przemysł) wspaniale funkcjonuje we wspomnianym systemie, pogłębiając niesprawiedliwości, podporządkowanie i wyzysk.
No nie wiem. Z samej tylko angielskojęzycznej Wikipedii można wyczytać, iż:
Instalacja dotyczy paragrafu 175 i właśnie o nim jest mowa w tekście. Sytuacja prawna gejów i lesbijek w NRD to także ciekawy temat, ale to inny temat.
Paragraf 175 jest umownym terminem, oznaczającym uregulowania prawne wymierzone w homoseksualistów na terenie Niemiec (od Cesarstwa, po Dwa Państwa).
Jeśli chodzi o SPD, to reforma 1969 w Zachodnich Niemczech brała się z inicjatyw SPD (połowa lat 60). Tak to wygląda w Wiki: 'With new national Bundestag (West Germany's parliament) elections coming up, the Social Democratic Party was coming into power, first in 1966 as part of a broad coalition, and by 1969, with a parliamentary majority. With the Social Democrats holding the power, they were finally in a position to make key appointments in the Ministry of Justice and start implementing reform.'
Usunięcie też nie było dziełem CDU, ale koalicji SDP-CDU: 'On June 25, 1969, shortly before the end of the Christian Democratic Union (CDU) – SPD Grand Coalition headed by CDU Chancellor Kurt Georg Kiesinger, Paragraph 175 was reformed, in that only the "qualified cases" that were previously handled in §175a – sex with a man less than 21 years old, homosexual prostitution, and the exploitation of a relationship of dependency (such as employing or supervising a person in a work situation) – were retained.'
Trudno więc podsumowywać, że 'socjaldemokracja zawodzi'.
Wklejasz przypadkowego fragmenty z Wikipedii - co masz dokładnie na celu? :-)
No nie wiem. Z samej tylko angielskojęzycznej Wikipedii można wyczytać, iż:
Instalacja dotyczy paragrafu 175 i właśnie o nim jest mowa w tekście. Sytuacja prawna gejów i lesbijek w NRD to także ciekawy temat, ale to inny temat.
Paragraf 175 jest umownym terminem, oznaczającym uregulowania prawne wymierzone w homoseksualistów na terenie Niemiec (od Cesarstwa, po Dwa Państwa).
Jeśli chodzi o SPD, to reforma 1969 w Zachodnich Niemczech brała się z inicjatyw SPD (połowa lat 60). Tak to wygląda w Wiki: 'With new national Bundestag (West Germany's parliament) elections coming up, the Social Democratic Party was coming into power, first in 1966 as part of a broad coalition, and by 1969, with a parliamentary majority. With the Social Democrats holding the power, they were finally in a position to make key appointments in the Ministry of Justice and start implementing reform.'
Usunięcie też nie było dziełem CDU, ale koalicji SDP-CDU: 'On June 25, 1969, shortly before the end of the Christian Democratic Union (CDU) – SPD Grand Coalition headed by CDU Chancellor Kurt Georg Kiesinger, Paragraph 175 was reformed, in that only the "qualified cases" that were previously handled in §175a – sex with a man less than 21 years old, homosexual prostitution, and the exploitation of a relationship of dependency (such as employing or supervising a person in a work situation) – were retained.'
Trudno więc podsumowywać, że 'socjaldemokracja zawodzi'.
Ale żeby pojechać do jednego z najważniejszych dla kultury i historii Europy miejsc i zwiedzić tam poza wyżej wymienionym muzeum, WYŁĄCZNIE burleskę z "modystą" Lady Gagi, sex shopy, miejsca związane z BDSM...
Gdyby twórcy "Little Britain" chcieli nakręcić odcinek o podróży Daffyda Thomasa do Berlina, mogliby tę relacje z wykorzystać jako gotowy scenariusz.
Z jednej strony, każda Twoja wypowiedź jest bardziej lewicowa, jeśli nie wręcz komunistyczna niż "Czerwona książeczka" Mao. Także tu nie mogło się obejść bez małej pochwały NRD.
Z drugiej, okazuje się, że Twoja wrażliwość społeczna nie przeszkadza Ci robić zdjęć bezdomnym, jakby byli małpami i porównywać "zabawnie" nawiązując do frazy z artykułu, czy bardziej od nich wali w Berlinie, czy Barcelonie.
Oczywiście domyślam się, że jesteś to w stanie wytłumaczyć. Pewnie odnosząc się do smrodu nie robisz sobie jaj z ludzkiego nieszczęścia, tylko krytykujesz kapitalizm, przyglądając się jego patologiom w Niemczech i Hiszpanii. A zdjęcia robiłeś w celach dokumentalnych.
No nie wiem. Z samej tylko angielskojęzycznej Wikipedii można wyczytać, iż:
On August 11, 1987 the Supreme Court of the GDR struck down a conviction under Paragraph 151 on the basis that "homosexuality, just like heterosexuality, represents a variant of sexual behavior. Homosexual people do therefore not stand outside socialist society, and the civil rights are warranted to them exactly as to all other citizens." One year later, the Volkskammer (the parliament of the GDR), in its fifth revision of the criminal code, brought the written law in line with what the court had ruled, striking Paragraph 151 without replacement. The act passed into law May 30, 1989. This removed all specific reference to homosexuality from East German criminal law. [Christian Schäfer: "Widernatürliche Unzucht" (2006), S. 253]
Czyli cokolwiek wcześniej, niż w części Zachodniej. A i w latach poprzednich wcale nie było tak źle, jak się dziś przedstawia.
A Schwules Museum rzeczywiście bardzo interesujące.
Instalacja dotyczy paragrafu 175 i właśnie o nim jest mowa w tekście. Sytuacja prawna gejów i lesbijek w NRD to także ciekawy temat, ale to inny temat.