Łukasz Maciejewski o "Jonathanie"
"Na tym polega tęsknota, że drobiazgowo i daremnie, usiłuję odtworzyć w pamięci wymarzone rysy, a na tym polega wartość ich piękna, że nie są skłonne objawić się w jakiejkolwiek konwencji poza sprawdzalnym wymiarem rzeczywistości" - pisał w "Disneylandzie" Stanisław Dygat. "Jonathan", debiutancki film Piotra J. Lewandowskiego jest tytułem o tak właśnie rozumianej tęsknocie. Tęsknocie za wymarzonym rysunkiem rzeczywistości, której siłę stanowią jednak rysy i zgrubienia. To one budują tożsamość i charakter, dają siłę.
- Łukasz Maciejewski -
W recenzjach ciepło przyjętego (i pokazywanego m.in. w "Panoramie" na Berlinale) filmu, często pojawia się zdanie: "takie mało niemieckie kino". Nie wiem co tak naprawdę oznacza używany jako epitet termin "kino niemieckie", podobnie jak nie wiem, co oznacza termin "kino polskie", nie ma przecież wspólnej ramy dla kilku pokoleń filmowców o odmiennych gustach, charakterach i temperamentach. Jest chyba jednak coś takiego, jak pewien wspólny styl, z którym mimowolnie utożsamiamy narodowe kinematografie. Kino czeskie, wiadomo, śmiech przez łzy, Włosi - rozpasanie, Iran - asceza, Rosja - gwałt i tęsknota za Bogiem, o kinie niemieckim w tego rodzaju upraszczającym kontekście również można napisać niejedno. Że to filmy perwersyjne, ale nie namiętne, zimne, wykalkulowane, mocne, ostre, dające do myślenia, ale realizowane bez poczucia humoru itd. W każdej z tych wymuszonych, na pewno nie do końca niesprawiedliwych tez, kryje się jednak słuszność recenzenckiego sloganu towarzyszącego recepcji "Jonathana". To bowiem film, w którym nie znajdziemy w zasadzi... ( Pozostało znaków: 4491 )
Ten artykuł został przeniesiony do archiwum
Możesz uzystkać dostęp do wszystkich archiwalnych newsów i artykułów zostając abonentem usługi Przyjaciel Queer.pl Twoja opłata pomoże nam w utrzymaniu portalu Queer.pl.