Rozmowa z twórczynią "Strefy nagości", Urszulą Antoniak
W piątek, 12 czerwca, w naszych kinach premiera "Strefy nagości" w reżyserii Urszuli Antoniak. O filmie, pracy z 15-letnimi aktorkami i kinie LGBT z reżyserką rozmawiała Magda Dropek.
Jakiej reakcji na "Strefę nagości" spodziewa się Pani w Polsce? Jaką recepcję film miał za granicą?
W Holandii większą uwagę zwrócono na to, że jedna z bohaterek jest Arabką. To było bardziej wyeksponowane niż, nazwijmy go – wątek genderowy. Trzeba jednak pamiętać, że w Holandii ok. 10 proc. społeczeństwa to Muzułmanie. Dziewczyna z mojego filmu, Imaan Hammam, zrobiła niedawno wielką karierę jako modelka i jest stawiana dziewczynom holenderskim, Arabkom, Marokankom za wzór. Z drugiej strony Arabki, powiedzmy sobie szczerze: są to najczęściej dziewczyny z trzeciego pokolenia Marokańczyków, którzy wyemigrowali do Holandii, często mają jedno obywatelstwo, holenderskie i mówią lepiej po holendersku niż Holendrzy. Ale cały czas mówi się o nich Arabki, Marokanki. Noszenie przez nich chust nie zawsze też jest więc spowodowane religią, jest to dla nich także tradycyjne nakrycie głowy. Trochę tym grają. Dla Holendrów więc film jest bardziej o uwodzeniu się, zderzeniu dwóch kultur, spotkaniu: arabskiej i zachodniej. W Polsce bardziej zwraca się uwagę, że film jest o dziewczynach 15-letnich, o erotyzmie, że pedofilia. Już widziałam te hejterskie wpisy (śmiech).
Jak się Pani pracowało z nieprofesjonalnymi i tak młodymi aktorkami? Zwłaszcza w kontekście specyficznej strony formalnej filmu – gry bez słów?
Dziewczyny rzeczywiście w trakcie kręcenia zdjęć miały po 15 lat. Jak już wspomniałam, Imaan robi światową karierę modelki, Sammy nie jest zainteresowana karierą aktorską, kończy gimnazjum. Jak się pracuje z naturszczykami, a zwłaszcza z naturszczykami w takim wieku? Reżyser musi sobie uświadomić, że bierze za nich odpowiedzialność. To są prawdziwi ludzie. Ja skończę film i pójdę dalej, oni zostaną z tym doświadczeniem, które się zdarzyło w trakcie filmu. Trzeba uważać, żeby nie naruszyć pewnej integralności prawdziwego człowieka. Aktor sobie poradzi, ma mechanizmy, żeby wejść i wyjść z roli, naturszczyk nie kreuje roli, nie ma mechanizmu transformacji. On na planie cały czas jest prawdziwy. Reakcje są jego reakcjami, a nie postaci, którą sobie wykreował. Dlatego pracuje się, że tak powiem, na żywym materiale. Z jednej strony to jest bardzo ciekawe i uważam, że każdy reżyser powinien przynajmniej raz w życiu pracować z naturszczykiem, bo może się wiele nauczyć. Z drugiej strony jest to niebezpieczne, albowiem trzeba znaleźć mechanizm, sposób podejścia do naturszczyka. Można, jak Robert Bresson, siedemdziesiąt razy kręcić jedno ujęcie, doprowadzając naturszczyka do takiego odmóżdżenia i zmęczenia, że swoja kwestię wypowiada mechanicznie. Drugie podejście może być takie, że próbuje się, jak w dokumencie, chwytać na gorąco coś, co jest autentyczne: reakcje, spojrzenia, coś między ujęciami. W “Strefie nagości” miałam dialogi, które służyły dziewczynom za “rozbiegówkę”, stworzenie realistycznych sytuacji. Film powstał więc tak, że w procesie montażu było wyłapywanie takich autentycznych momentów i usuwanie dialogów.
Czy coś jeszcze było jeszcze dla Pani trudne podczas kręcenia filmu?
20 dni zdjęciowych. Dla porównania: “Ida” kręcona była przez 40 dni zdjęciowych. Największą trudnością było stworzenie planu filmowego, który byłby dla dziewczyn na tyle relaksujący, by się mogły otworzyć, czuć się swobodnie, bezpiecznie, a z drugiej strony parcie czasowe. Bo sama praca z ekipą i dziewczynami była fantastyczną przygodą i szkoda, że nie miałam warunków, by ją dłużej celebrować. Muszę też przyznać, że gdyby nie polska ekipa to nie wiem czy film by powstał: Polacy pracują szybciej. Piotr Sobociński [autor zdjęć – przyp. red.] przychodzi zawsze z ekipą, z którą rozumie się w pół słowa, więc z takimi ludźmi pracuje się bardzo szybko, bardzo efektywnie i bardzo dobrze.
Czasem jednak to co uważamy za ogromną przeszkodę może doprowadzić do fajnych wyników. To, że mamy mało czasu doprowadza nas do szybszego myślenia, szybszego podejmowania decyzji, większego rygoryzmu. Ale w porównaniu do scenariusza film się bardzo zmienił.
Na początku mówiła Pani o różnicach kulturowych - historię można było przecież pokazać na przykładzie pary różnopłciowej. Dlaczego dziewczyny?
Chodziło mi o większą abstrakcję, o pokazanie sytuacji erotyzmu w stanie czystym, wydestylowanym. Czym on jest? Po pierwsze wydawało mi się, że ten erotyzm w stanie czystym najlepiej będzie pokazać biorąc prawdziwych piętnastolatków, czyli nie tak jak w “Życiu Adeli”, że dziewczyna, która ma 20 lat udaje, że ma 17, bo to jest zupełnie inna para kaloszy. Pracowałam z dziewczynami, które mają po prostu taki świat. Oczywiście, łatwiej byłoby wziąć aktorkę 17-, albo i nawet 20-letnią, ale nie o to mi chodziło. I teraz pojawia się pytanie: co by było, gdyby to był chłopak i dziewczyna? Moim zdaniem nie byłby to film o erotyzmie, a bardziej o seksualności. Możliwość spełnienia poprzez seks byłaby bardziej obecna, wisiałaby nad tą parą znacznie ciężej. Ten miecz Damoklesa, ten seks, który oczywiście w moim filmie też wisi, przez to, że są to dwie dziewczyny jest jednak o wiele ciekawszy.
Ciekawe jest w ogóle to, czy jeżeli coś jest nienazwane w języku, to czy można sobie to w ogóle uświadamiać. Czy dziewczyna piętnastoletnia może uwodzić, chociaż nie zna tego pojęcia, nie wie co to znaczy? Czy dziewczynę piętnastoletnią można w ogóle nazwać lesbijką? Ja uważam, że kategoryzowanie piętnastolatki, która jeszcze ciągle szuka, jest trochę głupie, uproszczone. To w ogóle odnosi się do kobiet, które są zainteresowane innymi kobietami. Ja uważam, że każdy człowiek jest biseksualny, natomiast wydaje mi się, że kobiety są bardziej biseksualne niż mężczyźni (śmiech). Są bardziej otwarte na świat.
Dzisiaj dzieciaki mają dostęp do wiedzy, internetu, mediów, ale tak naprawdę bardzo mało wiedzą o seksie, mają jednak wszystkie możliwości jakie ma człowiek dorosły, żeby uwodzić: mają manipulację, mają słabość, mają parcie na władzę. Wszystkie te mechanizmy są. W ogóle to ciekawe, że jak przechodziłam z dziewczynami przez scenariusz to każda z nich miała coś takiego: acha, to w tej scenie ja jestem mocniejsza, w tej scenie to ja jestem słabsza. W zasadzie cały film potrafiły odnieść do władzy i siły, a nie erotyzmu. Na samym planie nie nagość była krępująca, czy budująca napięcie, ale bliskość pomiędzy nimi. Gdy jedna musiała zbliżyć się bardziej do drugiej, gdy musiała dotknąć włosów, gdy były tak blisko, że czuły swój zapach. Wtedy miało miejsce takie naturalne budowanie napięcia. Ale broń Boże nie nagość! Jedno z pierwszych pytań, które się mi zadaje w wywiadach to właśnie o nagość. To jedna z bardziej naturalnych rzeczy, to żaden problem, zwłaszcza dla ludzi wychowywanych w Holandii.
Nie boi się Pani, że w Polsce przylgnie do Pani etykietka “reżyserki od LGBT”?
Nie ma na to siły. Nie afiszuje się z tym, ale nie ukrywam też tego, że jestem biseksualna. Nie zamierzam wywieszać sztandaru i upolityczniać tego, ale z drugiej strony nie mam z tym problemu, nie kryję się z tym. Jeżeli ktoś uważa, że “Strefa nagości” jest filmem lesbijskim to ja mu tego nie wytłumaczę inaczej. Ale widzę też, że to, iż jestem z Amsterdamu wiele załatwia (śmiech).
Tomek Wasilewski, gdy zrobił “Płynące wieżowce” to mówił, że to film o miłości. No tak, to był film o miłości, ale gejowskiej. Natmiast ja, jeżeli już mam jakąś łatkę to raczej hardcore-arthouse’u, czyli twórczyni takich filmów, których w multipleksach się nie zobaczy, trudniejszych, także formalnie. Jeżeli taka łatka do mnie przylgnie - to bardzo chętnie, ja się zgadzam.
"Strefa nagości", reż. Urszula Antoniak, zdjęcia: Piotr Sobociński jr.
muzyka: Ethan Rose, muzyka dodatkowa: Paweł Mykietyn
wyst. Imaan Hamman, Sammy Boonstra
produkcja: Polska 2014
czas: 73 min.
Film pod patronatem QUEER.PL
Niestety ,nie znam autora badania ani linka do artykułu.
Informacja o takich badaniach była podana na tym portalu i chodziło raczej na pewno o osoby które podały inną orietację niż heteroseksualna . Badanie to było przeprowadzone na dużej populacji i w Anglii , wiec w kraju o dużej tolerancji, dlatego można je uznać za wiarygodne .
Chętnie się zapoznam, prosiłabym o link albo autora badania :)
A 80 proc. ludzi miało kontakty z osobami tej samej płci przynajmniej raz..
Wybacz ale to są jakieś kosmiczne bzdury.