Gdzie jest miejsce w polskiej rzeczywistości na coming out? Czy jest on w ogóle potrzebny i czy Polacy są na niego gotowi? Co zmienia się w życiu osoby nieheteroseksualnej po ujawnieniu swej orientacji seksualnej? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w kontekście dokumentu „Coming out po polsku” oraz własnej wiedzy i doświadczeniaPytania mają to do siebie, że lubią się mnożyć, a to namnażanie jest funkcją czasu i głębokości naszych rozważań. Czy to dobrze? Cóż, na pewno źle byłoby, gdybyśmy przestali zadawać pytania w obawie przed odpowiedzią, ponieważ podświadomie możemy wyczuwać, że – zgodnie z prawem Rebera – im wnikliwiej drążymy dany temat, tym bardziej wydaje się on nam skomplikowany. Dlatego też niekiedy wolimy odstawić na bok kwestie dla nas drażliwe w nadziei, że z czasem rozwiązania same się pojawią. Niestety, jedyne, co z czasem pojawia się samo, to bałagan, a przecież chodzi nam o to, by uporządkować pewne aspekty swojego funkcjonowania w ten sposób, by nasze jedyne życie było takie, jakie byśmy chcieli wieść.
Lepiej czy bez zmian?Z pewną dozą śmiałości mogę stwierdzić, że coming out w Polsce nie ma jeszcze ugruntowanej pozycji w procesie rozwoju psychospołecznego osób – uwaga, uwaga! – heteroseksualnych. Dlaczego? Odpowiedź wydaje się nasuwać sama: po części z powodu braku gotowości do ujawnienia swej orientacji seksualnej znacznej części osób nieheteroseksualnych. Nie można bowiem oczekiwać akceptacji ze strony innych, jeśli sami siebie nie akceptujemy, a pierwszy krok ku zrównaniu praw mniejszości seksualnych z prawami większości należy właśnie do nas. Błędne koło? Być może, jednak zatrzymać je mogą jedynie te osoby, których coming out dotyczy najbardziej i którym po prostu powinno zależeć na zmianach w Polsce.
Dwa do jednegoW świetle postulatów wysuwanych przez osoby LGBT w Polsce oczywiste się wydaje, że coming out jest potrzebny. Prawdą jest, że nie wszyscy tę potrzebę czują, ale to już inna kwestia, niemniej obserwując od środka coming out w kraju zauważyłem, że przybiera on trzy główne formy.
Z jednej strony część osób otwarcie mówi o swojej orientacji seksualnej wszystkim, z którymi się zetknie. Należy zauważyć, że ujawnienie nie jest podyktowane tylko pytaniami bezpośrednio skierowanymi w stronę orientacji czy faktu bycia w związku. Osobom z tej grupy opowiadanie o własnym życiu przychodzi równie gładko jak osobom heteroseksualnym, a tabu jest pojęciem nieznanym.
Niejako w opozycji do grupy powyższej znajdują się osoby – raczej nieliczne, co jest obiecujące – ograniczające świadomość świata zewnętrznego o swej orientacji seksualnej do wymaganego minimum, którym zwykle jest tylko partner, z rzadka już nawet członkowie najbliższej rodziny. Sądzę, że osób nie tyle niewyoutowanych, co po prostu zakopanych głęboko w szafie, które w ogóle nikomu nie powiedziały o swojej orientacji seksualnej, jest albo bardzo niewiele, albo w ogóle nie ma, co napawa optymizmem. To by oznaczało, że proces coming outu ruszył w skali globalnej i nie jest już zjawiskiem okazjonalnym, dotyczy jedynie zasięgu osób, przed którymi się ujawniamy.
Jeśli problematykę ujawniania potraktujemy w kategoriach nie ilościowych, ale jakościowych, nietrudno zauważyć, że najwięcej osób nieheteroseksualnych plasuje się gdzieś pomiędzy powyższymi grupami, decydując się na ujawnienie swojej orientacji bliskiemu otoczeniu, czyli przyjaciołom, rodzeństwu i rodzicom, nierzadko w tej właśnie kolejności.
Komu, komu, bo idę do… szafy?Przyjaciele zwykle dzielą nasze doświadczenia, to właśnie z nimi często spędzamy więcej czasu niż z rodziną, a im nam ktoś bliższy i im częściej się spotykamy, tym więcej energii kosztuje nas utrzymanie tajemnicy; jest to trudne i prędzej czy później zacznie się odbijać nieprzyjemnym, cichym echem na relacji. Poza tym przyjaciele mają też jedną ogromną zaletę: w gruncie rzeczy zwykle nie jesteśmy od nich zależni finansowo, w związku z czym możemy odczuwać mniejszy strach przed opowiedzeniem im o sobie. Przyjaciele są więc dobrym gruntem na wybadanie sytuacji, co i w jakim stopniu ulegnie zmianie, gdy ktoś pozna naszą orientację seksualną.
Rodzeństwo to zapewne w większości przypadków pierwszy stopień do coming outu w rodzinie. Być może z racji większej bliskości wiekowej i związanym z nią brakiem różnicy pokoleniowej rodzeństwo bywa dla nas nie tylko większym oparciem niż rodzice, ale i lustrem dającym trafniejszy obraz siebie poprzez społeczną indukcję samoświadomości.
Z kolei rodzice przede wszystkim za swoje nadrzędne zadanie życiowe często przyjmują troskę o dziecko, kierując je w stronę, którą oni sami znają, sądząc, że tak jest bezpieczniej, ale i nierzadko zapominając, że dość względnie pojmowane bezpieczeństwo nie jest tożsame z polepszeniem dobrobytu z punktu widzenia szeroko rozumianego zdrowia psychicznego jednostki. Jako ich dzieci, możemy przeczuwać, że właśnie w tę stronę skieruje się ich reakcja na nasz coming out, co nie wyklucza ich rzeczywistej troski o nas.
Kwestie rodzinne można w tym miejscu zostawić z dwóch powodów. Po pierwsze, wszyscy i tak zawsze będą chcieli dobra: albo naszego, albo swojego. Po drugie, są zbyt skomplikowane, by w jednym artykule opisać je w sposób tak trafny, jak i nieujmujący im wagi. Jeśli jednak ktoś nie widzi możliwości poprawy swojego komfortu, nie będzie świadom potrzeby ujawniania swojej orientacji seksualnej przed kimkolwiek.
Powyższe opisy nie uwzględniają, oczywiście, czynnika czasowego, tak bardzo ważnego w procesie ujawniania. Coming out nie jest bowiem zdarzeniem jednorazowym, a przytaczając przykłady możliwych relacji rodzinnych chciałem jedynie nakreślić dość ogólny kierunek zwiększanego zakresu informowanych przez nas osób, jak i pewną podstawę do udzielania informacji w takiej, a nie innej kolejności, nie jest to więc, oczywiście, w jakimkolwiek stopniu opis procesu ujawniania per se.
Po polsku, czyli jak?Jak zagadnienie ujawniania przedstawia dokument „Coming out po polsku”* Sławomira Grünberga i Katki Reszke? Optymistycznie, a obawiałem się programu o „młodych, pięknych i bogatych”. Na szczęście dostałem dokument z historiami życia widzianymi z perspektywy zarówno samych bohaterów, jak i osób z ich bliższego i dalszego otoczenia. Dokument zrealizowano nie tylko w kontekście wielkich miast (w których anonimowość dodaje odwagi), ale i w oderwaniu od sławy (która również może ułatwić coming out), oraz jako domena osób w różnym wieku i o różnym statusie społeczno-ekonomicznym. Tak różnorodny punkt widzenia pozwala odbiorcom dokumentu odnaleźć cząstkę siebie wśród bohaterów i odnieść konkretną sytuację do własnego życia, co może okazać się przydatne przy planowaniu własnego coming outu.
Dokument porusza wiele kwestii: od osobistych doświadczeń bohaterów przez śluby par nieheteroseksualnych i związki partnerskie po rady, plany i sugestie. Być może to zbyt wiele jak na jedyne 60 minut, ale produkcja spełnia swoją rolę. Wyraźnie zaznacza wagę samoświadomości naszej orientacji seksualnej, której wpływ jest niezwykle ważny – jeśli nie najważniejszy – w procesie ujawniania, ale i niezwykle istotną rolę indywidualnych doświadczeń, które kształtują własną postawę względem osobistej seksualności oraz coming outu.
Problematyczna kwestia zakwestionowanego problemuMożna stwierdzić, że coming out to zagadnienie o dwoistej naturze, której charakter może zależeć od osoby w centrum zainteresowania. Dla osób nieheteroseksualnych jest to na ogół zwyczajna kwestia dnia codziennego, którą rozwiązują na różne sposoby na pewnych poziomach w zależności od swoich osobistych zasobów. Problemem z kolei bywa dla osób heteroseksualnych, które nierzadko nie potrafią sobie poradzić z czymś względnie obcym, czego nie rozumieją, opierając się często – nie wiedząc o tym – na nieprawdziwych opiniach, czy wreszcie co ich nie dotyczy (a przynajmniej nie w stopniu, w jakim dotyczy osoby LGBT).
Niestety, skazą na dokumencie jest opinia (być może wyrażona też z lekkim przymrużeniem oka i na szczęście jednostkowa), w myśl której osoby heteroseksualne powinny spróbować zaistnieć w związku homoseksualnym, by upewnić się co do swojej orientacji seksualnej. Argument ten często, ale w wersji odwrotnej, przytaczany jest właśnie przez osoby heteroseksualne, które – w ich mniemaniu – słusznymi radami chcą zachęcić do spróbowania życia w inny sposób osoby LGBT, zupełnie jak gdyby orientacja seksualna zależała od siły perswazji naszego rozmówcy lub chłodnej kalkulacji „za i przeciw”. Uważam, że takie podejście jest nie tylko krzywdzące dla wszystkich stron, ale i niebezpiecznie sugeruje, że orientacja seksualna to niestabilny konstrukt psychiczny, który może się zmienić, ot tak, pod wpływem zachowania (pomijam kwestie traumatycznych doświadczeń), całkiem niepotrzebnie zamazuje też granicę między orientacją seksualną a (zwykle) epizodycznym doświadczeniem seksualnym, czyli eksperymentowaniem z własną seksualnością.
Dokument nie wyjaśnia jednak, czym dyktowana jest chęć lub jej brak do ujawnienia w jakimkolwiek stopniu swojej orientacji seksualnej, ale i nie taka była jego rola. Można co prawda całkiem trafnie wydedukować z prezentowanych treści, że chodzi tu o wspomniane wcześniej samoświadomość i doświadczenia sprzed ujawnienia, jednak nie mogłem oprzeć się wrażeniu podczas oglądania, że poza mną i bohaterami było coś jeszcze. I wcale nie był to ekran.
Rewolucja? Zbędna!Oczywiście, rozpoczynając temat ujawniania – szczególnie w tak konserwatywnym kraju jak Polska – nie można pominąć bardzo ważnego aspektu naszego codziennego życia: bezpieczeństwa, będącego jedną z podstawowych potrzeb i praw człowieka. Zadajemy sobie więc pytanie, czy skoro obawiamy się – w naszym mniemaniu – realnego zagrożenia, wynikającego np. z trzymania na ulicy za rękę swojego partnera czy partnerki, to czy publiczne okazanie sobie uczuć nawet tak drobnym gestem to dobry pomysł? Może lepiej odpuścić? Jeśli tak, to w sumie w imię czego opinia obcych jest ważniejsza od opinii partnera lub partnerki? Tak sformułowanym pytaniom nie można odmówić pewnych obiektywnych podstaw, tylko warto się również zastanowić, czy nie mamy tutaj do czynienia z pomieszaniem przyczyny ze skutkiem i – jeśli tak jest rzeczywiście – kto popełnia jaki błąd. Chcemy bowiem poprawy stanu rzeczy w Polsce, jednocześnie wolelibyśmy, by to ktoś inny wiódł prym w „obyczajowej rewolucji”.
Krok po kroku, byle do przoduTymczasem warto spojrzeć na tę kwestię z innej strony: otóż chyba nikt z nas nie jest otoczony ludźmi tylko złymi, zepsutymi do szpiku kości, którzy czekają, by wbić nas w ziemię za krzywe spojrzenie, niewłaściwy kolor kurtki czy pocałunek z osobą tej samej płci. I owszem, nie zaprzeczam, że psychologia zła jest fascynująca, ale nie zakładajmy – błędnie zresztą – że ludzie z natury są źli.
Jak o coming oucie trzeba po prostu mówić, tak i należy ujawniać swoją orientację seksualną, bo to jedyny sposób realnej zmiany na lepsze. Trzeba więc zaznaczyć, że każdy z osobna ma realny wpływ na to, jak ludzie postrzegają osoby nieheteroseksualne i choć siła pojedynczego wpływu, zakotwiczonego w danym miejscu i czasie może wydawać się niewielka, to wspólne wysiłki i starania mogą pomóc ukształtować prawdziwy obraz osób nieheteroseksualnych, często tak różny od tego ukazywanego w mediach czy panującego w umysłach osób, które sądzą, że nie znają ani jednej osoby innej orientacji seksualnej. Właśnie ta siła skumulowanego i regularnego wpływu jednostek na kształtowanie postaw osób nieheteroseksualnych względem osób LGBT wydaje się – wraz ze samoświadomością i doświadczeniami poprzedzającymi – z dużym prawdopodobieństwem przewidywać skłonność czy chęć do ujawnienia swojej orientacji seksualnej.
Nikt nie lubi ani drastycznych zmian, ani narzucania innym swojej woli, której na dodatek nie rozumiemy. Ludzie najefektywniej uczą się przez własne doświadczenia, dlatego edukować o tożsamości i orientacji płciowej powinniśmy codziennie w drobnych sprawach, a nie tylko raz czy kilka razy do roku przy hucznych i kolorowych paradach. Nie oszukujmy się, ale wykrzyczane niezrozumiałe hasło, stojące w sprzeczności z tym, co znane, a na dodatek niepoparte żadnym osobistym doświadczeniem, nie ma ani siły, ani szansy przebicia. W najlepszym wypadku zostanie potraktowane jako zabawne kuriozum, ale może i wzmóc niechęć i podejrzliwość, czemu dziwić się również nie sposób. Jak to ujął jeden z bohaterów, trzeba się przeciwstawić, ale nie zatracić, bo umiar i upór to potężny oręż.
Pamiętajmy, że po części jesteśmy odpowiedzialni za myśli i uczucia, które w innych wzbudzamy, warto więc żyć wedle własnego sumienia, projektując swoją przyszłość codziennie, naturalnie pokazując ludziom, że geje i lesbijki to obywatele jak wszyscy inni. Banalne? Być może teoretycznie owszem, jednak kto z nas nie był świadkiem sprowadzania życia osoby nieheteroseksualnej do samego seksu, odmawiając nam ludzkiej natury i przypisując wręcz zwierzęce popędy? Mity należy obalać, fałsz ujawniać, prawdę szerzyć.
Prosto i efektywnie, choć żmudnieJak wspomniałem, coming out to proces, na który składa się wiele wydarzeń, drobniejszych i większych. Zalicza się do nich nie tylko jawne twierdzenia o swojej orientacji seksualnej, ale i dementowanie nieprawdziwych informacji, obalanie powszechnie panujących mitów, prostowanie fałszywych poglądów, wyprowadzanie z błędu zainteresowanych naszym życiem prywatnym czy reagowanie na oznaki braku tolerancji. Co intrygujące, zauważyłem, że potrafimy wyrazić dezaprobatę tak po prostu, po ludzku, gdy ktoś np. wyśmiewa się z osób rudych, obgaduje otyłych czy szydzi z Ukrainek, dlaczego więc nie mielibyśmy podobnie reagować w przypadku niewłaściwych uwag względem osób różnej orientacji seksualnej? Tym bardziej, że jest to kwestia, która dotyczy każdego z nas, a ignorancja problemu to nieme przyzwolenie na rozsiewanie nietolerancji i kłamstw. Pamiętajmy też, że wcale nie musimy sobie pozwalać na to, by się otaczać homofobią, bo homofobia – jak zauważył jeden z bohaterów dokumentu – zaczyna się nie tam, gdzie biją, ale tam, gdzie czujesz, że nie możesz mówić, kim jesteś.
A komu może służyć zamknięcie w szafie? Komu ujawnienie pomaga przeżyć szczęśliwe życie bez maski i obciążeń z nią związanych? Na te pytania powinien spróbować odpowiedzieć każdy, kto waha się nad sensem coming outu. Zamknięcie w szafie zawsze odbywa się kosztem samego siebie, zdrowia psychicznego i swojego życia, nierzadko w sposób tragiczny. Zupełnie jak nie pozwolilibyśmy sobie, by nas obrażano ze względu na kolor skóry, narodowość czy niepełnosprawność, tak nie musimy się chować, gdy ktoś dotyka najgłębszych struktur naszej psychiki.
Decyzja o ujawnieniu swojej orientacji seksualnej to prywatna decyzja każdego z osobna, co wynika z niepodważalnego prawa stanowienia o sobie, i właśnie to prawo powinno być pojmowane jako czynnik wyzwalający komfort bycia sobą, a nie hamulcowy w oparciu o zasadę „nie powiem, bo to niczyja sprawa”. Najważniejsze to zaakceptować siebie i to, kim jesteśmy, a także zrozumieć, że nasze prawo do szczęścia i miłości nie jest gorsze od praw innych ludzi. Wtedy coming out stanie się czymś naturalnym. W końcu życie jest jedno i myślę że warto postarać się przezwyciężyć przeciwności, by przeżyć je jak najlepiej. Dopóki też świadomości nie będzie w umysłach osób nieheteroseksualnych, dopóty nie pojawi się ona u reszty społeczeństwa.
* W opracowaniu tekstu skupiłem się na treściach dokumentu, z całą odpowiedzialnością (i nieskrywanym żalem) pomijając tożsamość występujących w nim bohaterów. Celem tego zabiegu było wyłonienie idei coming outu, a umożliwiły to zarówno doświadczenia pojawiających się w nim osób, jak i uniwersalność tematu.
Marcel Kucaj: "Coming out po polsku - novum czy standard?" Pobierz w formacie PDF
Marcel Kucaj – z wykształcenia tłumacz, redaktor, wkrótce także psycholog kliniczny SWPS. Prywatnie
blogger, dawca cynizmu, pacyfikator, nosiciel optymizmu i przyszły Kanadyjczyk.
zgadzam się w 100%!! sam z doświadczenia wiem, że gdy przełamie się pierwsze lody, to naprawdę mamy więcej odwagi. nie rozumiem osób, które twierdzą, że pocałunek ze swoim partnerem/partnerką w miejscu publicznym to tzw obnoszenie się... za obnoszenie się mógłbym uznać te dziwne kolorowe parady, które rozpowszechniają stereotypy.
sam będąc w związku nie wstydziłem się okazać swojemu chłopakowi uczucia na środku sklepu, w restauracji, w autobusie czy po prostu na ulicy. i faktycznie - ANI RAZU NIE SPOTKALISMY SIĘ Z PRZEJAWEM HOMOFOBII. spojrzenia owszem, ale komentarzy zero.
zresztą miłośc nie zna czegoś takiego, jak ukrywanie się.
mieliście po prostu fart, wszystko zależy od miejsca i czasu. gdzie indziej moglibyście dostać wpierdol , różnie to bywa. jednak to bardzo budujące , że nie wstydzisz się swojej miłości. mało jest takich gejów odważnych.
Uważam, że każdy, kto jest przekonany o swojej orientacji nie powinien się jej wstydzić. Powiedzenie o tym bliskim może być trudne, ale w gruncie rzeczy... Kto chce chować tajemnicę o samym sobie przed tymi, których kocha? To bardzo stresujące.
Poza tym wyobrażenia niektórych o ujawnieniu się bywają naprawdę przejaskrawione. Nie żyjemy w średniowieczu... Nie spalą nas na stosie. Zawsze znajdą się tacy, którzy zaakceptują nas takimi, jakimi jesteśmy. A jeśli nie - trudno, żegnam!
Odwagi c:
Po zamknięciu Megavideo już go nie znajdziesz :( ja zdążyłam obejrzeć.
Szkoda, że nie ma wersji do kupienia (nawet tutaj na IS) za symboliczne 5zł a dochód ze sprzedaży szedł by np. na KPH.
zgadzam się w 100%!! sam z doświadczenia wiem, że gdy przełamie się pierwsze lody, to naprawdę mamy więcej odwagi. nie rozumiem osób, które twierdzą, że pocałunek ze swoim partnerem/partnerką w miejscu publicznym to tzw obnoszenie się... za obnoszenie się mógłbym uznać te dziwne kolorowe parady, które rozpowszechniają stereotypy.
sam będąc w związku nie wstydziłem się okazać swojemu chłopakowi uczucia na środku sklepu, w restauracji, w autobusie czy po prostu na ulicy. i faktycznie - ANI RAZU NIE SPOTKALISMY SIĘ Z PRZEJAWEM HOMOFOBII. spojrzenia owszem, ale komentarzy zero.
zresztą miłośc nie zna czegoś takiego, jak ukrywanie się.
eee mnie tez to dziwi. Jakoś ciężko mi uwierzyć że ogromna większość łazi po ulicach i każdemu wszędzie i przy każdej okazji mówi że jest gejem. No ale żeby wysunąć takie stwierdzenie musieli zrobić jakieś badania. Może słabo im wyszło bo pytali tylko osób wyautowanych. W końcu ich najłatwiej znaleźć i to oni najchętniej odpowiadają na pytania.
Mogli by powiedzieć na ilu osobach zrobili te badania. Ktoś wie czy dokument źródłowy jest gdzieś dostępny?