Premiera „Zupełnie innego weekendu”
Gdyby filmy można było opowiedzieć, nie trzeba byłoby ich robić – powiedział kiedyś Krzysztof Kieślowski i miał rację. Opinia ta w przypadku „Zupełnie innego weekendu” – w kinach od piątku, 27 stycznia – wydaje się wyjątkowo trafna. Gdy się o tym filmie opowiada, wypada dość blado, tymczasem podczas seansu człowiek siedzi jak zahipnotyzowany.
Kiedy Russell poznał Glena
Russell poznaje Glena w klubie w piątkowy wieczór. Szybka „męska” decyzja i chłopaki lądują u Russella w domu, konkretnie w łóżku. Fajny seks. Budzą się rano i… Nie, sytuacja nie jest niezręczna. Glen nie zbiera pośpiesznie ciuchów, nie wymyka się chyłkiem. Zaczynają gadać i sami się dziwią, że rozmowa się klei. Po południu spotykają się na randkę.
Russell ma naturę łagodnego introwertyka. Nie jest typem duszy towarzystwa, ale też nie przeprasza, że żyje - żyje sobie spokojnie, próbując nikomu nie wadzić. Pracuje jako ratownik na osiedlowym basenie. Jest wyoutowany tylko w ściśle określonym gronie przyjaciół. W pracy wysłuchuje barwnych, szczegółowych opowieści kumpli o ich heteroseksualnych podbojach, sam wtedy milczy.
Glen lubi rzucać światu wyzwanie, szczególnie jeśli wyczuje homofobię. Outując się rodzicom powiedział: Czy to geny, czy wychowanie – to i tak wasza wina, że jestem gejem – więc musicie sobie z tym poradzić. Lubi pójść do heteryckiej knajpy i zachowywać się w niej swobodnie – z jakiej paki miałby się kryć? Pracuje w galerii, właśnie realizuje swój projekt artystyczny – nagrywa rozmowy ze swymi kochankami. Za ich zgodą. Russell się zgadza, choć Glen uprzedza od razu, że projekt pewnie nie będzie sukcesem, bo świat hetero nie chce przecież mieć z gejami nic do czynienia.
I tak mija weekend, który niespostrzeżenie staje się dla Russella i Glena zupełnie innym weekendem. Gadają, spacerują, trochę przyćpają, bzykną się i powoli odkryją, że zwykła piątkowa ustawka na seks była niespodziewanym początkiem czegoś ważniejszego. Ale czego? Na ile jeden jest w stanie otworzyć się przed drugim? Zaufać? Czy tego chcą? Mają różny światopogląd, różne temperamenty, różny stosunek choćby do coming outu. Obaj są bardzo ostrożni w romantycznych deklaracjach, Glen zresztą zastrzega z góry, że „związki to nie dla niego”. Dokąd więc to wszystko prowadzi?
Trzy dni z życia
Niby jest to prosta historia z gatunku „chłopak poznaje dziewczynę chłopaka”, ale film objechał już kilkadziesiąt festiwali (na kilku z nich zdobywając Nagrodę Publiczności), w Wielkiej Brytanii zdobył tytuł Najlepszej Niezależnej Produkcji Roku, zebrał fantastyczne recenzje. Więc o co chodzi? Reżyserowi Andrew Haighowi udało się uchwycić coś, co stanowi o absolutnej autentyczności postaci, zachowań, sytuacji. Śledząc trzy dni z życia Glena i Russella, zapomina się, że to „tylko” film. Wielka w tym zasługa obu aktorów, którzy „znikają” w swych bohaterach całkowicie. Są naturalni w każdym geście, stworzyli kreacje na miarę Oscarów.
Andrew Haigh nie kryje, że historia Glena i Russella wynika z jego własnych doświadczeń: Może nie jest dokładnie wzięta z życia, ale na pewno jest bardzo osobista. To moja wypowiedź na temat problemów, z którymi muszą mierzyć się geje. Poza tym, jeśli opowiadasz historię o dwóch zakochujących się w sobie osobach, to chyba trudno nie bazować na własnych doświadczeniach.
Wyszedłem za mąż
„Zupełnie inny weekend” uczynił z obu aktorów - Toma Cullena (Russell) i Chrisa New (Glen) gwiazdy, szczególnie w gejowskiej społeczności Wielkiej Brytanii. Dla obu to debiut na dużym ekranie. Udzielili wywiadów m.in. magazynom „Attitude” i „Advocate”. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że Tom jest heterykiem, a Chris – gejem. Fakt ten spowodował cały zestaw pytań dziennikarzy, które – jak przyznają aktorzy – są dość wkurzające. Czy trudno było zagrać geja Tomowi? Jak grało się Tomowi sceny erotyczne z Chrisem? (sceny erotyczne są w „Zupełnie innym weekendzie” bezpruderyjne, śmiałe a zarazem delikatne) Jak Tom się przygotowywał do roli geja?
Nikt jakoś nie pyta Chrisa, jak przygotowywał się do roli – tak jakby z faktu, że jest gejem, wynikało „automatycznie”, że miałby grać po prostu siebie. A jeśli chodzi o sceny erotyczne, to reżyser mówi, że Chris był nimi bardziej zestresowany niż Tom.
Zetknięcie się ze stereotypami to koszt bycia wyoutowanym aktorem, ale Chris nie żałuje coming outu: Dla mnie trudno byłoby być niewyoutowanym aktorem! Wyobraź sobie, jakie to ciężkie, gdy ciągle musisz kłamać. Zapytany, czy na Twitterze geje proponują mu randki, mówi: Glen rzeczywiście jest facetem, w którym łatwo się zadurzyć, ale z drugiej strony nie należy do tych, których chciałbyś przedstawić mamie. Na Twitterze dostaję przede wszystkim dużo pozytywnych opinii o filmie i z nich cieszę się najbardziej. Poza tym, niedawno wyszedłem za mąż, więc podryw nie wchodzi w grę (śmiech).
Polski akcent
„Zupełnie inny weekend” ma polski akcent - operatorkę zdjęć Urszulę Pontikos. To Polka od 14 lat pracująca w Wielkiej Brytanii (była m.in. asystentką operatora zdjęć do „Notatek o skandalu” z Judi Dench i Cate Blanchett): Scenariusz po prostu bardzo mi się spodobał i byłam szczęśliwa, gdy Andrew zaproponował mi współpracę. Podczas zdjęć dużo rozmawialiśmy o gejach, o tym, z jakimi uprzedzeniami się spotykają. Sama zresztą miałam okazję naocznie się przekonać, że faceci całujący się w miejscach publicznych wzbudzają nienaturalne zainteresowanie, dziwne spojrzenia, głupie komentarze.
Właśnie tę kwestię poruszył również jeden z brytyjskich recenzentów, który napisał, że ten gejowski romans jest o tyle inny, o ile para hetero całująca się na ulicy nie musi wysłuchiwać docinków ze strony przechodzących homofobów.
W Polsce pewnie mogłoby się nie skończyć na docinkach. Dlatego całujący się mężczyźni na polskich ulicach to taka sama rzadkość, jak... polski gejowski film.„Zupełnie inny weekend” - mała, niezależna, kameralna produkcja nakręcona za pół darmo - pokazuje po raz kolejny, że nie trzeba wielkich pieniędzy, by nakręcić wielki film. A że jacyś heterycy mogą nie chcieć mieć nic z tą tematyką do czynienia i nie pójdą do kina? Ich strata.
„Zupełnie inny weekend”, reż. A. Haigh, wyk. T. Cullen, C. New; dystrybucja: Tongariro, premiera: 27 stycznia 2012 r.
Mnie film bardzo sie podobał, Russel wciąż siedzi mi w głowie :-p W swym przekazie lekko podobny do historii opowiedzianej w fimie "Once" z 2006 roku, nie sądzicie?
Takie jest na pewno stereotypowe zachowanie, i scena gejowska nie pomaga - tutaj jest tylko glitz & pop w porownaniu z knajpami poza Londynem. Brakuje miejsc z charakterem. No ale coz. Ale uwiez mi ze to tylko stereotyp jest, i to glownie dla mlodziakow - mija z wiekiem - moj sasiad z gory taki jest teraz udomowiony ze jak jego chlopas przychodzi na weekend to jeszcze dla mnie i mojej partnerki ugotuje na zapas, a jak go spotkalam pol roku temu ponad to tez z niego straszny Sohofag byl :-)