Wspomnienia z Hiszpanii
Pelayo, Galdos, Gravina, Figueroa. System wąskich uliczek w dzielnicy Chueca przypomina labirynt. Błądzę. Z mapą w kieszeni za cholerę nie mogę znaleźć klubu Crusing, o którym najcieplej pisano w Spartacusie. "No, cóż, widocznie, wszystkie moje orientacje, poza seksualną, są kiepskie" - pocieszam się i postanawiam po angielsku zapytać o drogę.
Przyjechałem na pięć dni. Niezaplanowane, spóźnione wakacje i okazyjnie kupiony bilet. W Spartacusie - grubym jak biblia międzynarodowym gejowskim przewodniku - stolica Hiszpanii figuruje jako największe po San Francisco skupisko branżowych miejsc.
Pelayo, Galdos, Gravina, Figueroa. System wąskich uliczek w dzielnicy Chueca przypomina labirynt. Błądzę. Z mapą w kieszeni za cholerę nie mogę znaleźć klubu Crusing, o którym najcieplej pisano w Spartacusie.
"No, cóż, widocznie, wszystkie moje orientacje, poza seksualną, są kiepskie" - pocieszam się i postanawiam po angielsku zapytać o drogę.
Podchodzę do bruneta, który raz już mignął mi gdzieś tego wieczoru. Klasyczny Hiszpan - pełne, kształtne usta, brąz w oczach, ciemne włosy. Rozmawiamy przez chwilę. Ma na imię Alvaro.
- Jesteś pewny, ze chcesz iść do Cruising? - uśmiecha się i pyta czy miałbym coś przeciwko, gdyby mnie zaprowadził. Przyglądam mu się uważniej: odrobinę wyższy, delikatnie umięśniony, drobny zaro... ( Pozostało znaków: 4144 )
Ten artykuł został przeniesiony do archiwum
Możesz uzystkać dostęp do wszystkich archiwalnych newsów i artykułów zostając abonentem usługi Przyjaciel Queer.pl Twoja opłata pomoże nam w utrzymaniu portalu Queer.pl.