czyli wszystko, co chcielibyście wiedzieć o literaturze homoseksualnej, ale boicie się zapytać
(...) co to takiego literatura homoseksualna? Czy jest to literatura pisana przez homoseksualistów? Coś takiego mogłoby wynikać z myślenia potocznego, które opiera się na podejrzliwości: jeśli ktoś porusza TEN temat, to zapewne sam ma coś za uszami. A jednak wiemy skądinąd, że homoseksualność aktorów rodzimego kanonu XX wieku - często stosowana jako rodzaj ostrej przyprawy mającej uatrakcyjnić uniwersytecki wykład - rzadko bywała wyraźnie artykułowana. Nie ma bowiem żadnej siły fatalnej, kleju, który zlepiałby geja czy lesbijkę jako autorów z tematem homoseksualnym...
Kto to taki homoseksualist(k)a? Wbrew pozorom pytanie nie jest zupełnie oczywiste. Dobrym wprowadzeniem do sprawy będzie zdziwienie jakiego doznała Lilian Faderman, autorka obszernej i klasycznej monografii dotyczącej literatury lesbijskiej Surpassing the love of men. Faderman zamierzała początkowo napisać szkic o twórczości Emily Dickinson. Jej uwagę zwróciły pełne uczucia i oddania listy poetki do szwagierki. To z całą pewnością były listy miłosne. A jednak Faderman nie mogła w nich odnaleźć nic z poczucia winy, przerażenia monstrualnością swych pragnień, które to cechy były stale obecne w bieżącej produkcji popularnej literatury lesbijskiej (rzecz działa się w Stanach, w latach 70.). Dickinson zachowywała się tak jakby nikt nie zdążył jej powiedzieć, że wyznawanie miłości innej kobiecie jest niestosowne. Coś po drodze musiało się wydarzyć. Ale co?
Na to pytanie odpowiedział Michel Foucault w Historii seksualności. Wcześniej istniał sodomita, który swą działalnością zakłócał prawo Boże, a w drugiej połowie XIX wieku pojawił się homoseksualista jako przedmiot zainteresowania prawa i przede wszystkim nowych burzliwie rozwijających się nauk: psychologii, seksuologii, psychoanalizy. I został umiejętnie skonstruowany, ze swym dzieciństwem, relacjami z matką i ojcem, niewykluczone, że dziwną anatomią i całym bardzo charakterystycznym życiorysem. "Sodomita był odszczepieńcem, homoseksualista jest teraz gatunkiem" - pisze Foucault. Homoseksualizm został zsekularyzowany, co zaowocował miedzy innymi inplantacją poczucia winy. I choć Foucault miał na myśli mężczyzn, to dobrze jest pamiętać, że homoseksualista jest swoistą rolą społeczną i rodzajem skutecznego straszaka dla mężczyzn (i chyba w mniejszym stopniu) dla kobiet. Romantyczna przyjaźń, o której pisała Faderman - kiedy to kobiety wyznawały sobie miłość, trzymały się za ręce i gorąco pragnęły być złożone w jednym grobie - stała się podejrzana. Bo może kryje się w tym coś - hmmm - zboczonego...?
Tak czy owak najważniejsza lekcja jaką dają nam historycy seksualności to sposób myślenia - homoseksualność należy przede wszystkim do porządku społecznego, a nie biologicznego. A to odsyła nas wprost w domenę literatury.
Bo co to takiego literatura homoseksualna? Czy jest to literatura pisana przez homoseksualistów? Coś takiego mogłoby wynikać z myślenia potocznego, które opiera się na podejrzliwości: jeśli ktoś porusza TEN temat, to zapewne sam ma coś za uszami. A jednak wiemy skądinąd, że homoseksualność aktorów rodzimego kanonu XX wieku - często stosowana jako rodzaj ostrej przyprawy mającej uatrakcyjnić uniwersytecki wykład - rzadko bywała wyraźnie artykułowana. Nie ma bowiem żadnej... ( Pozostało znaków: 11321 )
Ten artykuł został przeniesiony do archiwum
Możesz uzystkać dostęp do wszystkich archiwalnych newsów i artykułów zostając abonentem usługi Przyjaciel Queer.pl Twoja opłata pomoże nam w utrzymaniu portalu Queer.pl.