Samoakceptacja
Mam problem z samoakceptacją, głównie moich homoseksualnych skłonności. Nie wiem czy ktoś może komuś w tym pomóc, ale może chociaż doradzicie mi co mogę sam dla siebie zrobić. W wieku 24 lat, powinienem już mieć niektóre sprawy chociaż trochę poukładane, tak przez całe życie będę się miotał? Doszło do tego że czasami wprost nienawidzę siebie za to, chociaż wiem że to bezsensu, przecież zdaję sobie sprawę, że nie powinien mieć poczucia winy za to, a jednak mam...
Mam problem z samoakceptacją, głównie moich homoseksualnych skłonności. Nie wiem czy ktoś może komuś w tym pomóc, ale może chociaż doradzicie mi co mogę sam dla siebie zrobić. W wieku 24 lat, powinienem już mieć niektóre sprawy chociaż trochę poukładane, tak przez całe życie będę się miotał? Doszło do tego że czasami wprost nienawidzę siebie za to, chociaż wiem że to bezsensu, przecież zdaję sobie sprawę, że nie powinien mieć poczucia winy za to, a jednak mam. Kiedy widzę przystojnego chłopaka na ulicy, czy w pociągu, czy gdziekolwiek nie mogę się powstrzymać od przyglądnięcia się mu, pociąga mnie, wyobrażam sobie siebie z nim, jak go dotykam i przytulam się do niego, a zaraz potem czuję się strasznie nienormalny z tego powodu i od razu mam wyrzuty sumienia. Potem często myślę o nich masturbując się, żałosne...
Miałem już kontakty z facetami. Pierwszy raz jeszcze w podstawówce, pierwsze próby oralne z kolegą i fascynacja nim. Inicjatywa wyszła z mojej strony, to ja go namawiałem. Z początku był ciekaw, a potem był coraz bardziej niechętny, bo to "pedalstwo", aż w końcu urwał ze mną kontakt.
Później w liceum przespałem się z chłopakiem poznanym z ogłoszenia, "żeby się przekonać". Spodobała mi się "zabawa". Podkochiwałem się w kumplu z klasy, ukradkiem podglądałem chłopaków w szatni, co już wtedy mi doskwierało, bo czułem się nienormalny. Jakieś tam znajomości nawiązałem, ale szybko się urwały, wszystko było raczej platoniczne. W międzyczasie zakochiwałem się w dziewczynach, z jedną nawet chodziłem i było mi z nią dobrze, ale pokłóciliśmy się o jakąś bzdurę i zerwaliśmy. Teraz czasem tego żałuję, bo przy niej nie musiałem udawać macho, mogłem być sobą, i z nią nie miałem kompleksu męskości (jestem chudy, nieco zniewieściały, niewysportowany), była inteligentna i przecież mnie podniecała, chociaż nie "zdążyłem" jej nawet rozebrać, w rezultacie nigdy nawet nie widziałem nagiej kobiety "na żywo". Później poznałem jeszcze jedną, ale nie bardzo miałem o czym z nią ro... ( Pozostało znaków: 8564 )
Ten artykuł został przeniesiony do archiwum
Możesz uzystkać dostęp do wszystkich archiwalnych newsów i artykułów zostając abonentem usługi Przyjaciel Queer.pl Twoja opłata pomoże nam w utrzymaniu portalu Queer.pl.