Kilka dni temu urząd pełnomocnika rządu do spraw ds. równego statusu kobiet i mężczyzn objęła dr Magdalena Środa. W wywiadzie dla Innej Strony dr Środa wyraziła nadzieję na uchwalenie ustawy o partnerstwie: Może jestem zbyt naiwna - skoro wydaje mi się, że o ile prawo adopcji przez pary homoseksualne może budzić dyskusje i niechęć - choć warto ten temat podjąć - o tyle zwykłe prawo do tego by partner lub partnerka po długoletnim pożyciu mogli po sobie dziedziczyć, wydaje mi się zwykłym prawem obywatelskim. Dlatego, w moim przekonaniu, nie jest to ustawa, która promuje homoseksualizm lub daje przywileje parom homoseksualnym ani też w żaden sposób nie wpływa na modyfikację rodziny, lecz wyrównuje prawa obywatelskie homoseksualistów względem innych obywateli.
Zapraszamy do lektury.
Kilka dni temu urząd pełnomocnika rządu do spraw ds. równego statusu kobiet i mężczyzn objęła dr Magdalena Środa. W wywiadzie dla Innej Strony dr Środa wyraziła nadzieję na uchwalenie ustawy o partnerstwie: Może jestem zbyt naiwna - skoro wydaje mi się, że o ile prawo adopcji przez pary homoseksualne może budzić dyskusje i niechęć - choć warto ten temat podjąć - o tyle zwykłe prawo do tego by partner lub partnerka po długoletnim pożyciu mogli po sobie dziedziczyć, wydaje mi się zwykłym prawem obywatelskim. Dlatego, w moim przekonaniu, nie jest to ustawa, która promuje homoseksualizm lub daje przywileje parom homoseksualnym ani też w żaden sposób nie wpływa na modyfikację rodziny, lecz wyrównuje prawa obywatelskie homoseksualistów względem innych obywateli.
Zapraszamy do lektury.
Janusz Marchwiński: W niedawnym wywiadzie dla Gazety Wyborczej powiedziała Pani, że być może uda się Pani przeforsować w Sejmie kilka ustaw - wśród nich ustawę o równym statusie kobiet i mężczyzn a także ustawę o związkach partnerskich autorstwa senator Marii Szyszkowskiej. Do wyborów parlamentarnych pozostało tylko kilka miesięcy. Czy sądzi Pani, że ustawa o związkach partnerskich ma jeszcze szansę?
Magdalena Środa: Sądzę, że tak. Ustawa ta ogranicza związki partnerskie do aspektu dziedziczenia. Ta wersja wydaje mi się absolutnie do zaakceptowania. Może jestem zbyt naiwna - skoro wydaje mi się, że o ile prawo adopcji przez pary homoseksualne może budzić dyskusje i niechęć - choć warto ten temat podjąć - o tyle zwykłe prawo do tego by partner lub partnerka po długoletnim pożyciu mogli po sobie dziedziczyć, wydaje mi się zwykłym prawem obywatelskim. Dlatego, w moim przekonaniu, nie jest to ustawa, która promuje homoseksualizm lub daje przywileje parom homoseksualnym ani też w żaden sposób nie wpływa na modyfikację rodziny, lecz wyrównuje prawa obywatelskie homoseksualistów względem innych obywateli.
JM: To, co Pani mówi brzmi bardzo pragmatycznie. Czy jednak pragmatyzm ma rację bytu, skoro w naszym Kraju wszystkie sprawy związane z orientacją seksualną wywołują kontrowersje i niechęć, której źródłem jest wrogość wobec wszelkiej odmienności? Przecież panująca w Polsce obyczajowość determinuje postawy polityków.
MS: Oczywiście, że tak, Ale skoro mówimy, że w Polsce jest taka obyczajowość - ja powiem silniej: w Polsce istnieje bardzo wiele postaw ksenofobicznych i widać to nie tylko w homofobii, lecz również w antysemityzmie, niechęci do Romów, osób o odmiennym kolorze skóry itd. - to trzeba sobie uzmysłowić, że nie da się tego zmienić w ciągu siedmiu miesięcy. Dlatego tak silnie podkreślam aspekty edukacyjne. Musimy się nauczyć szanować odmienność. Nad kształtowaniem tolerancji należy pracować w szkole, gdzie istnieje możliwość wdrożenia procesów wychowawczych. Wiele można też zrobić poprzez media, choć ostatnio dostrzegamy coraz większe blokady. Nie jest to więc sprawa łatwa a na widoczne zmiany przyjdzie poczekać. Z drugiej strony - jeszcze niedawno homoseksualiści nie ujawniali się w sferze publicznej, nie troszczyli się o swoje interesy, nie artykułowali swoich potrzeb. A to się w tej chwili dzieje. Można więc pokazać, że co prawda postawy homofobiczne nasiliły się (ponieważ homoseksualiści stali się podmiotem zbiorowym w sferze publicznej), jednak wiele osób solidaryzuje się z nimi. Tego kiedyś nie było. Kiedy dziesięć lat temu rozmawiałam z młodymi homoseksualistami - prosili mnie o pomoc. Powiedziałam że sami sobie muszą pomóc. Co właśnie robią. I to jest niewiarygodny postęp. Jestem optymistką. Nie jest wcale tak źle. Są ludzie którzy mówią że są przeciwko homoseksualistom w sferze publicznej, że nie rozumieją ich aspiracji w tym względzie, natomiast nie mają nic przeciwko temu, co się dzieje w sferze prywatnej. To jest przecież postęp! Dawniej byli przecież ludzie którzy byli gotowi tropić życie seksualne w sferze prywatnej.
JM: Pozytywne przemiany o jakich Pani mówi można dostrzec tylko w optyce polskiej, bowiem jeśli widzi się błyskawiczny postęp, dokonujący się w krajach Unii graniczących z Polską to refleksje muszą być raczej pesymistyczne.
MS: Właściwie nie można mówić o żadnych przemianach. Nic nie drgnęło w edukacji, elity polityczne zachowują dystans, w telewizji i prasie tych tematów się praktycznie nie porusza... Niewiele zostało zrobione. Mimo wszystko - jesteśmy społeczeństwem otwartym, ludzie wyjeżdżają na Zachód. Myślę że to wpłynie na zmianę postaw.
JM: Front odmowy dla przemian obyczajowych i przyznania osobom homoseksualnym praw obywatelskich jest silny. Rozciąga się poprzez całe spektrum prawicy od Platformy Obywatelskiej, PiS, LPR aż po ugrupowania skrajnie fundamentalistyczne. Zwartość tej koalicji widać było wyraźnie podczas wydarzeń w Krakowie i Warszawie, kiedy to politycy samorządowi jednym głosem domagali się zakazania festiwalu kultury i Parady Równości. A nie widać zorganizowanego frontu poparcia dla tendencji liberalnego podejścia do kwestii obyczajowych. Czy nie czuje się Pani trochę osamotniona, nie mając żadnej zorganizowanej grupy, która mogłaby wesprzeć Pani poczynania?
MS: Czuję się osamotniona. Nie mówiłabym jednak o liberalizacji obyczajowej, tylko o promocji postaw indywidualistycznych, o społeczeństwie, które myśli o wolności w kategoriach indywidualnych. Liberalizm który jest mi szczególnie bliski nie jest liberalizmem ekonomicznym, tylko taki, który mówi że największą wartością jest jednostka, której wolności nikt nie ma prawa ograniczać, dopóki nie wykorzystuje jej w celu krzywdzenia i przynoszenia cierpienia innym. Ten typ myślenia jest u nas nieobecny. Promuje się rodzinę w taki sposób, jakby ludzka seksualność poza rodziną nie mogła istnieć. Społeczeństwo ma charakter rodzinocentryczny, opartej o tradycję religijności, co bardzo silnie wpływa na konsolidację tych postaw. Tak, czuję się kompletnie osamotniana. Zwłaszcza że wszystkie formacje, które miały podobne poglądy, począwszy od Unii Wolności w jej najlepszych czasach, zawsze w kwestiach obyczajowych ustępowały konserwatystom.
JM: Powiedziała Pani, że konieczne są działania praktyczne, jak chociażby promocja postaw tolerancyjnych w szkołach. Czy ma Pani nadzieję znaleźć sojuszników w ministerstwie edukacji?
MS: Właśnie dziś prowadziłam rozmowy w tej sprawie. Ministerstwo edukacji powołało właśnie międzyresortowy zespół do spraw dzieci, który zajmować się ma między innymi problemem przemocy i molestowania seksualnego. Myślę że będziemy współpracowali. Nie zamierzam być szermierzem edukacji seksualnej w przedszkolach. Nie o to chodzi. Ale jeśli dzieci padają ofiarą przemocy i molestowania, gwałtu, jeśli mamy coraz więcej wykrytych przypadków pedofilii, to warto o dzieciach pomyśleć.
JM: Czy sądzi Pani że członkostwo Polski w Unii Europejskiej przyniesie jakieś impulsy w kwestiach o których mówimy?
MS: Tak, oczywiście. Trzy czwarte pracy mojego biura opiera się na wspólnych programach unijnych. Unia sformułowała określone dyrektywy, istnieją rozporządzenia, umowy i ustawy które zostały przez Polskę ratyfikowane - jak choćby program przeciwdziałania dyskryminacji w sferze edukacji. Chodzi o to, żeby takie programy wdrożyć. Do 2005 roku musi w powstać w Polsce urząd do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn - a zatem instytucja działająca na mocy ustawy a nie rozporządzenia. Unia ma ogromne ilości programów, inicjatyw, dokumentów które dążą do tego by wyrównać status kobiet i mężczyzn a także by monitorować sytuację mniejszości i zapobiegać ich dyskryminacji. Na to idzie zresztą dużo pieniędzy.
JM: W środowisku gejowskim i lesbijskim daje się zauważyć pewną depresję, która pogłębiła się po ostatnich wydarzeniach w Krakowie i Warszawie. Kiedy wylała się fala nienawiści, wiele osób zareagowało lękiem. Przed nami wybory parlamentarne, których przewidywany wynik może nastrajać pesymistycznie. Czy mimo wszystko powinniśmy patrzeć w przyszłość z optymizmem?
MS: No cóż, być może będziemy mieli przez cztery lata okres rządów konserwatywnych. Ale żyjemy w kraju otwartym. Jeśli dojdzie do umocnienia postaw homofobicznych, to można oczekiwać że wiele osób opuści Polskę, która stanie się dziwnym obyczajowym skansenem. Może wtedy zaczniemy zarabiać na turystyce.
JM: Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozmowę przeprowadził Janusz Marchwiński
Dziękuję Pani za to, że Pani jest. Kochana proszę być sobą i nie zwracać uwagi na to, że komuś przeszkadza Pani postawa, wszystkim nie dogodzi. Pozdrawiam, Zyczę zdrowia i optymizmu.
2.Ludzie trzeba byc chorym zeby wnosic sprzeciwy ze na reklamach pokazuje sie piekna dziewczyna a akceptowac to ze dwie kobiety czy mezczyzni ida i sie caluja publicznie podsumowac mozna to tylko jedynie tak: Pani Sroda zapewne jest lub ma zamiar byc lesbijka i walczy o dobre zaplecze dla siebie obrzydliwe to jest .
Przezywam trudne chwile w swoim zyciu - od 10 lat radze sobie sama, rozwijam firme - byly maz zachowuje sie zenujaco - a corka dosc okrutnie w stosunku do mnie. Mam chyba ochote umrzec, bo nic dobrego mi sie nie zdarza. Chcialam poznac mezczyzne - umowilismy sie w srode. Odpisałam: to swietnie, ze w srode, porozmawiamy o niesprawiedliwosci, jaka spotyka Magdalene Środę. Odpowiedzial, ze moje poglady zwalily go z nog.
Nawet ich nie zna, nie wysluchal, ma widocznie zaimpregnowany umysl. Szkoda.
Jestem tak zmeczona, chcialalbym odejsc, wyjechac, umrzec. Zbyt duzo pracuje, a bylyt maz nie placi nic.
Juz nie mogę
A tak w ogóle- to miałam nadzieję przeczytać jakieś barzdiej konstruktywne pytanie lub komentarz.
Zresztą- nie sądzę, aby taka postawa była gorsza od postawy "gorliwych katolików", którzy taki ślub biorą z przekonania ( podobno), a którzy znudziwszy sie sobą wykorzystują znajomosci do uzyskania stwierdzenia nieważności małżeństwa. Znam byłe małżeństwo z Krakowa, obydwoje wywodzą sie z bardzo religijnych rodzin, należących do Klubu Inteligencji Katolickiej i mocno ustosunkowanych. Po 10 latach małżestwa, które zaowocowało dzieckiem i budową domu żona znalazła sobie kochanka, za wiedzą swego meża odwiedzała go regularnie, zaszla z nim w ciążę i opuściła męża. Cóż, zdarza się. Ale najfajniejsze jest to, ze oni zgodnie wystąpili o stwierdzenie niewaznosci ich małżeństwa i mają podobno na to wszelkie szanse ( tak ponoć twierdzą). Sami mówią o sobie, że sa przyjaciółmi. Jakoś nikt nie potrafi dopatrzeć się obietywnych przesłanek do uzyskania takeigo orzeczenia, oczywiscie poza układami:)- to jedyny argument. Dlatego zaczynam sądzić, ze zdecydowanie większa część ludzi twierdzacych, ze są wierzącymi, tak naparwdę nimi nie ejst. Gdyby byli- to wiedzieliby, że z punktu widzenia Pana Boga ich zabiegi są bezsensowne, są objawem totalnej hipokryzji, zakłamania i dowodzą braku prawdziwej wiary. takie jest moje zdanie. Co mozna sądzić o Kurii w Krakowie? Dokładnie to samo. Prawie wszyscy spotykaja sie z takimi przypadkami, dlatego coraz więcej ludzi ma do instytucji KK stosunek pobłażliwy lub wręcz niechętny.