Odcinek siódmy
Gdy byłem młodszy rzadko pamiętałem sny i bardzo mi się to nie podobało. Ludzie opowiadali co im się śniło i pytali co mi się śniło, a ja mówiłem, że nic i było mi smutno, że inni mają sny a ja nie. Chociaż zwykle zostawało w mojej głowie przynajmniej jakieś wrażenie snu, jakiś jakby posmak, to znaczy, chociaż nie pamiętałem co mi się śniło, to jednak miałem wrażenie, że jakiś sen miałem i zwykle pamiętałem, czy był przyjemny, czy nie. W końcu ktoś kiedyś zauważył, że budząc się mam przed sobą okno. Podobno, gdy zaraz po obudzeniu spojrzy się przez okno, nawet mimowolnie, cały sen wylatuje z głowy. Od tamtej pory zasłaniałem żaluzje na noc i następnego dnia zwykle pamiętałem swoje sny, co mnie cieszyło. Ale dzisiaj nie chciałem pamiętać swojego snu. Miałem dość tych koszmarów, które nękały mnie ostatnio po nocach, więc w sobotę postanowiłem po prostu nie zasłaniać żaluzji na noc, obudzić się z widokiem zza okna przed oczami, który skutecznie wymazywał z mojej pamięci sny. I tym razem, podobnie jak w dzieciństwie, sen szybko wyleciał z mojej głowy. Pozostawił w niej tylko jakieś niejasne wspomnienie, tylko świadomość, że w ogóle miałem jakiś sen i że był to sen nieprzyjemny. Poszedłem do łazienki, a gdy wróciłem, mama zajrzała do mojego pokoju i powiedziała, że śniadanie czeka na mnie na stole. Odpowiedziałem, że za chwilę przyjdę. Przy śniadaniu znowu atmosfera była jakaś pusta i nijaka. Po pewnym czasie do salonu weszła trochę jeszcze zaspana Monika i usiadła z nami do stołu.
- Tata wraca w czwartek, czy w piątek? - spytała.
- Nie wiem - odpowiedziała mama. - Dzwonił wczoraj wieczorem znowu i mówił, że znowu mu się wydłużyło.
- Dzwonił? Dlaczego mnie nie zawołałaś?
- Było już późno i już spaliście. Macie od niego ucałowania. Poczułem swego rodzaju ulgę, że powrót taty znowu trochę się opóźnił. Niewątpliwie bałem się tego momentu, kiedy tata miał się pojawić w domu, który był właściwie domem już innym. Bałem się, czy mama utrzyma przed nim tajemnicę, czy też wszystko mu powie? A jeśli będzie wolała mu nie mówić, to czy on sam czegoś nie wyczuje? A gdy już się w ten czy inny sposób czegoś dowie, jak zareaguje? Były to bardzo dręczące pytania. Ale pomyślałem, że lepiej nad tym na razie nie myśleć i skupić się na moich obecnych problemach: na naprawieniu kontaktu z mamą i wyzbycia się z podświadomości lęków, których wyrazami są moje sny. Przemknęła mi przez głowę myśl o psychologu.
- O kurde! - krzyknęła Monika. - Już dziesiąta? Ja jestem za pół godziny umówiona z Izą.
- Dlaczego tak wcześnie? - spytała mama.
- Mam jutro decydującą klasówkę z historii. Będziemy się cały dzień u niej uczyć. W każdym razie taką mamy nadzieję - mówiła wpychając w usta na szybko kanapkę. Wypiła duszkiem herbatę, a potem pobiegła do łazienki, więc zostałem przy stole znowu sam z mamą.
- Jak tam nauka? - spytała.
- Powoli - bąknąłem. Przez chwilę zastanawiałem się czy powinienem powiedzieć coś więcej. Postanowiłem kontynuować: - To wszystko trochę mnie przytłacza i ciężko mi jest się skupić na nauce. Mama przez chwilę milczała i nie wiedziała co powiedzieć. Wydawało mi się, że wpędziłem ją swoimi słowami w swego rodzaju poczucie winy: "widzisz? Taką atmosferę tworzysz w domu tym swoim histeryzowaniem, że nie mogę... ( Pozostało znaków: 14065 )
Ten artykuł został przeniesiony do archiwum
Możesz uzystkać dostęp do wszystkich archiwalnych newsów i artykułów zostając abonentem usługi Przyjaciel Queer.pl Twoja opłata pomoże nam w utrzymaniu portalu Queer.pl.