Na początek najgorsze – czterdzieści cztery. Podobno aż-tak-bardzo-nie-widać, no ale nawet gdyby, to niech tam już! Potem też nie za dobrze: samotnik, introwertyk i trochę nudziarz, który woli zimę od lata; dom, las i rzekę od wielkich miast; dziwną muzykę od popularnej muzyki; przyjaźń w duecie z przywiązaniem od durnych podnietek i rutynową codzienność od ekscytujących przygód. Serce - oczywiście pokopane, jak u każdego, kto przez większość życia szuka własnego miejsca. Sytuacja życiowa z tych trudniejszych, charakter chyba tak samo. Ale mam też trochę zalet, serio! I na koniec jeszcze to: nie wiem, czy wierzę w miłość, a jednak tęsknię do niej, jak każdy, kto w nią nie wierzy. Jestem dość nieufny, niezbyt pewny siebie. Nie spotykam się po kilku wiadomościach i chyba nie potrafię otwierać się jednocześnie przed wieloma osobami. Przywiązuję się emocjonalnie i wiem, że dla większości jest to wada. Nie powiem „tak” dopóki choć trochę się nie upewnię, czy nie dasz nogi, kiedy okaże się, że mam rysy. Jestem Naprawiaczem, a nie Wywalaczem i nie Uciekaczem i jeśli tylko poczuję się bezpiecznie, potrafię dać od siebie bardzo wiele. No i tak – jednak szukam. Kogoś, kogo to wszystko nie zniechęci. Kogoś raczej spokojnego – sam nie jestem spokojny, jednak myślę, że miłość, która nie przynosi spokoju, jest gówno warta. Miej 30-40 lat, bo chyba tak będzie najlepiej. Miej w sobie jeszcze trochę dziecka, albo nie bądź Za Bardzo Dorosły (dorosłość to nic fajnego jednak). Nie pisz mi nic o seksie, o swoich byłych-i-niebyłych, ani o wszystkich-tych-rzeczach – na tym etapie nie ma to naprawdę żadnego znaczenia. Bądź tam gdzieś, miej w miarę dobre serce i umiej posługiwać się zdaniami złożonymi. I nie ufaj, że jestem kimś wyjątkowym, tylko dlatego, że potrafię ładnie pisać, bo może to jedyna rzecz, jaką potrafię ładnie robić.