Hailee Steinfeld gra tytułową rolę w serialu "Dickinson", produkowanym przez Apple TV. Aktorka grająca słynną poetkę chce, aby osoby LGBT czuły się "widziane" na ekranie. Serial podąża za Emily, która stara się być zarówno pisarką, jak i kobietą w społeczeństwie zniechęcającym jej płeć do posiadania własnych myśli.
Większość ludzi prawdopodobnie zna podstawową, często powtarzaną historię życia Emily Dickinson: że była samotniczką, która nigdy nie opuszczała domu, opublikowała tylko niewielką liczbę wierszy za swojego życia, a większość jej prac ostatecznie trafiła do domeny publicznej po jej śmierci.
Serial "Dickinson" nadaje jednak trochę inny wydźwięk całej historii. Bada także seksualność Emily, przedstawiając jej namiętny związek ze szwagierką Sue - temat, nad którym badacze zastanawiali się od lat. Poetka była od dawna przedstawiana jako postać dziewicza, ale naukowcy zaczęli ostatnio kwestionować tę narrację jej życia, a niektórzy w szczególności badali jej związek z Sue.
Steinfeld jest dumna z eksploracji życia Dickinson w serialu i wyraźnego przedstawienia jej queerowości. Aktorka przyznała, że czuje się odpowiedzialna za właściwe ukazanie tego elementu osobowości i życia poetki i ma nadzieję, że widzowie LGBT czują się reprezentowani podczas oglądania.
"Zdecydowanie czuję się odpowiedzialna za prezentację relacji między Sue i Emily oraz sprawiedliwości reprezentacyjnej. Podoba mi się fakt, że ta relacja jest ogromną częścią naszego serialu, jak również, iż koniec końców motyw bycia widzianym i rozumianym jest nadrzędny wobec wszystkiego - bez względu na to, kogo kochasz. (...) To naprawdę piękna rzecz i jest to definicja miłości, patrzenia i bycia widzianym naprawdę takim, jakim jesteś - opowiadała Steinfeld.
Wesprzyj Queer.pl - najstarszy portal LGBT w Europie
Dziś bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy własnego głosu w Internecie. Daliśmy radę przez 24 lata - z Waszą pomocą przetrwamy także ten ciężki okres. Równocześnie utrzymanie takiego projektu jeszcze nigdy nie było tak trudne.
Zobacz jak wspomóc QUEER.PL
Aktorka dodała: "Mam nadzieję, że społeczność LGBT będzie mogła to obejrzeć i poczuć się odpowiednio, prawdziwie reprezentowana oraz, że czują, iż nie powinno być wstydu w kochaniu tego, kogo kochasz, bycia tym, kim naprawdę jesteś. Po prostu uważam, że ten serial jest tak wyjątkowy, że dotyka tego i czyni to normalnym, ponieważ jest właśnie tak, jak powinno być. Mam nadzieję, że wszyscy czują się mniej samotni, a bardziej reprezentowani i widziani".
(jg)
prawdziwie reprezentowana...'
Czy mam rozumieć, że mamy do czynienia z dziełem na wskroś propagandowym, mającym spowodować, że poczuję się lepiej?
Niezależnie od filmu, poezję ED będziemy nadal cenili.