Rozmowa z duetem Sexy Suicide
Grają zimny synthpop, inspirują się muzyką i stylem lat 80., a nazwę zaczerpnęli od "najpiękniejszego samobójstwa świata" – legendarnej fotografii autorstwa Roberta Wilesa. Duet Sexy Suicide to jeden z najciekawszych zespołów, jakie w ostatnich latach powstały na polskiej scenie alternatywnej. Bartłomiej Salamon i Marika Tomczyk opowiedzieli Weronice F. Justyńskiej o swojej nowej płycie, inspiracjach muzycznych, ale i o tym - dlaczego ważne są dla nich prawa osób LGBTQ.
Spotykamy się tuż przed premierą Waszego nowego albumu "Intruder", która będzie miała miejsce już 17 czerwca. Album promuje teledysk do utworu "Never forget" z jednopłciowym, tragicznym wątkiem. Czy to był spontaniczny, jednorazowy pomysł, czy też planujecie jeszcze jakieś akcje podkreślające, że społeczne zaangażowanie i trudne tematy, takie jak homofobia, są dla Was ważne?
Marika: Temat homofobii jest nam bardzo bliski – mamy bardzo dużo nieheteroseksualnych znajomych, którzy wciąż ukrywają swoją orientację, wciąż nie czują się komfortowo ze sobą. Tragiczny scenariusz naszego teledysku jest zaznaczeniem tego, że nietolerancja może mieć – i często miała - tragiczne skutki.
Bartek: Na przykład historia tego młodego chłopca, Dominika z Bieżunia, który popełnił samobójstwo, bo nie był akceptowany w szkole – to też było dla nas bodźcem do stworzenia tej piosenki i klipu. Jeśli chodzi o kontynuację, być może poruszymy jeszcze ten temat w którymś z utworów – ten lub jakikolwiek inny dotyczący nietolerancji. Nie uważam, że każdy utwór musi być zaangażowany, ale myślę, że muzyka pop – w szerokim rozumieniu tego określenia – jest dobrą drogą do mówienia o sprawach, z którymi się nie zgadzasz, przeciwko którym chcesz zaprotestować, które nie są zgodne z twoimi poglądami. Ciężkie, istotne tematy podane w popowej formie mają szansę dotrzeć do wielu ludzi i dać im do myślenia. W innych formach i gatunkach muzyka ma trochę trudniejszą drogę odbioru. Chcielibyśmy to wykorzystać.
Marika: Mamy dobrego znajomego, który jest drag queen – chodzi o Kim Lee. Robiłam z nim kiedyś wywiad i okazał się bardzo sympatycznym człowiekiem. Wpadłam na pomysł, żeby napisać kawałek o królowej nocy – nie do końca królowej, jednej z takich osób, które nie utożsamiają się z określoną seksualnością czy płcią, z takich osób, które patrzą na człowieka przez pryzmat jego charakteru, a nie tego, czy widzą przed sobą kobietę, mężczyznę, lesbijkę, geja, osobę hetero czy jakąkolwiek inną. Byłaby to piosenka o osobie, dla której nieważna jest seksualność, dla której największą wartością jest po prostu sam człowiek.
A może uważacie, że więcej zespołów w Polsce powinno w ten sposób wykorzystywać swoją muzykę? Czy czujecie, że na polskiej scenie muzycznej brakuje takiego zaangażowania w istotne sprawy?
Bartek: Tak, zdecydowanie. Jest kilka takich zespołów, jeśli chodzi o scenę elektro-synthpopową – chociażby Alles, ale też grupy z kręgu ... ( Pozostało znaków: 10521 )
Ten artykuł został przeniesiony do archiwum
Możesz uzystkać dostęp do wszystkich archiwalnych newsów i artykułów zostając abonentem usługi Przyjaciel Queer.pl Twoja opłata pomoże nam w utrzymaniu portalu Queer.pl.