Felieton Witolda Jabłońskiego
Pojęcie dulszczyzny zostało rozpoznane i zdefiniowane dzięki nieśmiertelnej tragifarsie Gabrieli Zapolskiej. Nie ma potrzeby szczegółowo go tutaj omawiać, zna je bowiem każdy, kto ze zrozumieniem wczytał się w szkolną lekturę. Dodajmy, że wybitna satyryczka nie poprzestała na jednym utworze, demaskującym drobnomieszczańską obłudę. Swoistym dopełnieniem ideowym były dwie nowele, których już same tytuły były wielce wymowne: „O czym się nie mówi” (o prostytucji) i „O czym się nawet myśleć nie chce” (o syfilisie). Myliłby się ten, kto by sądził, że owo zjawisko przynależało jedynie do konkretnej epoki historycznej i warstwy społecznej. Dzisiejsze czasy poświadczają, jak niewiele zmieniło się nasze społeczeństwo pod względem mentalnym, zwłaszcza w sferze obyczajowej, mimo rozlicznych przemian socjologicznych, jakie miały miejsce w XX w. Wystarczy uważnie posłuchać niektórych prominentnych polityków z kręgu prawicowej konserwy na temat przemocy w rodzinie, praw mniejszości seksualnych, aborcji czy dzieci z in vitro, by przekonać się że dulszczyzna wciąż wiecznie żywa, a kołtun polski trzyma się doskonale. Skoro zatem całkiem realnie grozi nam społeczna i polityczna recydywa Ciemnogrodu, warto może przypomnieć, jak wyglądały z bliska owe „brudy” (jak mawiała pani Dulska) skrzętnie skrywane przed okiem opinii publicznej, a zwłaszcza rozplotkowanych sąsiadów, wietrzących wszędzie „skandal”? Jak była ciemna strona dulszczyzny?
- Witold Jabłoński -
Rzecz oczywista, że w społeczeństwie, gdzie przede wszystkim liczyły się pozory przyzwoitości i panowało powszechne zakłamanie, musiało się wytworzyć swoiste podziemie seksualne, nieistniejące oficjalnie, lecz stanowiące zakulisowe tło dla mieszczańskiego teatru hipokryzji. Owe zakazane rewiry pociągały nie tylko zbuntowanych artystów, ale także lekarzy mających aspiracje naukowe. Jednym z takich mimowolnych demaskatorów był doktor Stanisław Kurkiewicz (1867-1921), sławny w swoim czasie krakowski „lekarz chorób wewnętrznych i przypadłości życia płciowego”. Zawahałem się, pisząc „sławny”, gdyż właściwiej byłoby rzec: „osławiony”, nie cieszył się bowiem uznaniem własnego środowiska, w którym uchodził za megalomana i erotomana, a jego publikacje, wydawane własnym sumptem i sprzedawane w utworzonej przez niego przychodni, otaczała aura „niezdrowej” sensacji. Wielkie nadzieje domorosłego seksuologa, by dorównać dokonaniom Kraffta-Ebinga czy współczesnego mu Zygmunta Freuda, nie spełniły się, pozostając jedynie lokalnym, efemerycznym kuriozum. Szczególną wesołość otoczenia budziło cudaczne słownictwo autora, polegające z grubsza na mechanicznym spolszczaniu obcych pojęć ze sfery erotyki (ocalało zeń i weszło do powszechnego użytku jedynie „szczytowanie”, w miejsce cudzoziemskiego „orgazmu”). O pośmiertnej, acz dwuznacznej popularności dorobku krakowskiego ekscentryka świadczył fakt, że Tadeusz Boy-Żeleński poświęcił mu cały cykl prześmiewczych felietonów („Kurkiewy wielkie i małe” 1924).
Dla nas stanowić mogą jednak kapitalne źródło wiedzy o podwójnym życiu danej epoki. W cytatach zdecydowałem się zachować uroczą pisownię oryginału. Na specjalną uwagę zasługuje wszakże przede wszystkim niezwykła terminologia, będąca wymysłem samego autora, lingwisty amatora, nieodrodnego syna Młodej Polski, kiedy wręcz lubowano się w podobnych językowych dziwactwach. Wspaniale brzmiących terminów Kurkiewicza postanowiłem nie wyjaśniać (chyba że uczynił to już autor), pozostawiając ich rozszyfrowanie frywolnej domyślności oraz wiedzy życiowej czytelnika.
W swoim fundamentalnym dziele „Z docieków (studyów) nad życiem płciowem – luźne osnowy (tematy)”, a zwłaszcza w części II zatytułowanej „Szczegółowe odróżnienie czynności płciowych” (Kraków 1906) na interesujący nas temat pisze, co następuje: „Jaki jest stan płciowej obyczajności na zewnątrz, tj. widzieć się dający u młodzi szkolnej spośród płci obojga?... Ja nazwałem uczelnie nasze wylęgarnią zepsucia! (…) Gorszenie wzajemne szerzy się w dwojakim kierunku: jako uświadamianie się o prawach życia płciowego w sposób niestateczny, lubieżny, wyobraźnię rozbudzający i jako zły przykład uczynkowy, dawanie przykładu płciowych czynności. Miejscem: ława szkolna lub wychodek; tak w uczelniach chłopców, jak i w uczelniach dziewcząt. (…) Schiller opisuje zdarzenie popełniania samieństwa w każdej ławce wzajemnego przy pomocy przedziurawionych kieszeni w spodniach – i to popełniania podczas (!) ... ( Pozostało znaków: 12856 )
Ten artykuł został przeniesiony do archiwum
Dostęp do archiwalnych artykułów (starszych 4 tygodnie) możliwy jest dla abonentów serwisu Przyjaciel Queer.pl.
Dostęp do pojedyńczych artykułów z archiwum możliwy jest także za pomocą wiadomości SMS.
Jak uzyskać kod?
Wyślij SMS na numer
7268
o treści:
IS CZYTAJ 196724
(koszt: 2zł + VAT)
Otrzymasz kod, dzięki któremu uzyskasz dostęp do materiału przez
48 godzin.
System mikropłatności SMS-owych dostarczany jest przez: