"Nie zamkną mi ust" – mówi Kosma Kołodziej, społecznik, artysta, któremu kilka dni temu trzech mężczyzn groziło w Bydgoszczy. Dlaczego zdecydował się nagłośnić sprawę? Po skandalicznej reakcji policjanta i jak sam mówi: o tym trzeba mówić.
Kosma Kołodziej jest doktorantem na Collegium Medicum w Bydgoszczy, tematem jego pracy naukowej są wykluczenia. Działa w trzecim sektorze, równościowo edukuje pedagogów, fotografuje – za nim wiele działań artystycznych, społecznych i edukacyjnych. W Bydgoszczy mieszka z wyboru od kilku lat – i jak sam mówi: ludzie już go znają.
"Od wielu lat działam w fundacji, angażuję się, robię w mieście wiele społecznych rzeczy, ludzie mnie znają i rozpoznają. Ale nie przeszkadzam nikomu, a temat wykluczeń jest dla mnie w ogóle bardzo ważny – nie tylko aktywistycznie, ale też artystycznie i naukowo. Okazało się, że komuś jednak przeszkadzam" – mówi.
Głośnym echem w lokalnych mediach odbiło się jego wystąpienie podczas lipcowych demonstracji w obronie wolnych sądów. W listopadzie współorganizował pierwszą w mieście antyfaszystowską demonstrację.
Musimy pamiętać, że nie może w nas kiełkować nienawiść. Wtedy staniemy się tacy sami jak ci, którzy niszczą wszystko co według nich jest niepolskie lub mniej polskie niż ich wartości.
Jestem przeciwny sortowaniu narodu. Jestem przeciwny, aby takie osoby mówiły kto jest prawdziwym Polakiem, a kto na to miano nie zasługuje.
Jestem przeciwny, gdy osoba o innym kolorze skóry, która rodzi się w Polsce, tu się edukuje, dorasta, nawiązuje przyjaźnie jest mniej polska niż biały Polak.
Nie zgadzam się, że prawdziwy Polak nie może być gejem lub lesbijką , że takie osoby powinno się eksterminować
- mówił w trakcie demonstracji Kosma. Jak podkreśla w rozmowie z nami - zapewne to wydarzenie rozwścieczyło najbardziej osoby, które w Nowy Rok zaatakowały go w Bydgoszczy.
Kołodziej wracał pociągiem z Poznania. Już wtedy miał wrażenie, że jest obserwowany. W dworcowym tunelu został otoczony przez trzech mężczyzn, którzy grozili mu z powodu jego lokalnej działalności – w tym na rzecz społeczności LGBT. Sprawę chciał zgłosić na komendzie policji. "Zachowanie policjanta było skandaliczne. Wyszydzał mnie, zniechęcał, podkreślał, że nic takiego się nie stało i nie ma na to kodeksu. Mówił, że za trzy dni dostanę powiadomienie o umorzeniu śledztwa" – mówi w rozmowie z nami. I to właśnie spowodowało, że zdecydował się sprawę nagłośnić. Po interwencji u przełożonych, policja przyjęła zgłoszenie. "Złożyłem na policjanta skargę ustnie, ale nie zostawię tego tak, złożę też pisemną" – podkreśla.
Po nagłośnieniu sprawy dostał wiele wspierających wiadomości, zgłaszają się prawnicy, którzy oferują darmową pomoc. Jak mówi – jest duże zainteresowanie lokalnych mediów, wsparcie zaoferowała też uczelnia. "To dla mnie bardzo ważne i bardzo się z tego cieszę" – zaznacza. I dodaje, że jest w kontakcie z policją.
Czy się boi? "Oczywiście, że się boję, zagrozili mi, że kolejne spotkanie nie skończy się dla mnie dobrze. Dali mi do zrozumienia, że mnie znają, wiedzą, gdzie chodzę. Ale nie zamkną mi ust " – mówi. I przypomina: parę dni temu głośno było w mediach o ataku na biura posła i europosła PiS: sprawców znaleźli po trzech dniach. Da się?
Sprawę będziemy monitorować, wysłaliśmy też zapytanie do policji w Bydgoszczy.
(md)
Czyli ... co? Zaakceptować? Nadstawić drugi policzek?
Brawa za odwagę ale uważaj chłopaku.
Czy jak to Pani Mazurek powiedziała "Pan nie popiera, ale rozumie" takie ataki?
Liczę na schwytanie sprawców i konsekwencje
Przez wieki większość krajów rozwijała się zarówno zewnętrznie jak i społecznie.
Niestety 'podtrzymywanie tradycji' to nie cofanie sie kilkaset lat gdzie każdy 'inny' byl postrzegany jako dziwak, gdzie upośledzone dzieci nie miały szansy nawet spróbować odnaleźć się w społeczeństwie . Każdy człowiek ma swój własny umysł i pogląd na świat. Niestety, trzeba umieć z niego korzystać. Jeżeli ktoś nie ma swojego życia zajmuje się obcym.